Na temat zawodników Błękitnych
Stargard Szczeciński napisano już chyba wszystko i wszędzie. I nie
ma w tym nic dziwnego, gdyż to czego dokonali Ci zawodnicy jest
czymś niesamowitym. Pal sześć już fakt, że Błękitni są
drugoligową drużyną, bo nie było tego widać na boisku. Oglądając
to spotkanie byłem pod ogromnym wrażeniem tego jak zmotywowani byli
zawodnicy ze Stargardu Szczecińskiego, wyglądali jak jakieś charty
wypuszczone z klatek po paru miesiącach odsiadki. Mimo to, że od 30
minuty spotkania grali w 10, nie pozwolili się rozjechać
wicemistrzowi Polski. Prezentowali taką postawę jaką oczekuje się od sportowca! Walka, zaangażowanie, serducho! Śmiem twierdzić, że gdyby nie czerwona
karta to Błękitni graliby w finale. Pokuszę się nawet o inne
stwierdzenie, że nawet grając w 10 Błękitni awansowaliby do
finały, gdyby tylko nie stracili bramki do szatni na 2:1. No, ale
teraz możemy sobie tylko pogdybać.
Ogromny szacunek dla zawodników ze
Stargardu, pokazali oni, że wolą walki, wiarą w swoje możliwości
jesteśmy w stanie przeskakiwać wielkie przeszkody. Pokazali, że
pieniądze i nazwiska nie grają, a wszystko weryfikuje boisko. Brawo
Panowie!
Jednak chciałbym zwrócić uwagę na
jeszcze jedną rzecz. Oglądając ten mecz po raz kolejny
zacząłem się zastanawiać nad sensem ściągania do Ekstraklasy
zagranicznych zawodników prezentujących... średni poziom. Keita
zmieniany po 30 minutach spotkania, Arajuuri objeżdżany regularnie
przez zawodników Błekitnych. Jaki jest sens płacenia takim
zawodnikom dziesiątek tysięcy pensji miesięcznie? Na Moje Oko nie
ma w tym żadnego sensu. Od zawodnika zagranicznego przychodzącego
do polskiej ligi powinno się oczekiwać tego, że podniesie on
poziom drużyny, że będzie dwukrotnie lepszy od gracze rodzimego.
Wtedy te kilka tysięcy pensji miesięcznie byłoby zrozumiałe.
Natomiast w takiej sytuacji jest to kompletna głupota!
Nie oglądam zbyt często spotkań
Lecha, jednak te które widziałem plus ten czwartkowy dają mi
podstawy do tego aby uważać Arajuuriego za zawodnika słabego. W
jakim elemencie podczas dwumeczu lepszy był Arajurri od swojego vis
a vis Macieja Liśkiewicza? Na Moje Oko w niczym! Dlatego nie
rozumiem, dlaczego kluby polskiej Ekstraklasy wolą wydawać
dziesiątki tysięcy na jakiś pseudo-piłkarzy zza granicy zamiast
inwestować w swoich?! A za pensję, którą co miesiąc pobiera w
Poznaniu Fin można by ściągnąć dwóch-trzech perspektywicznych
chłopaków jak np. Liśkiewicz i pewnie zostałoby jeszcze parę
groszy na Akademię.
Nie chcę tutaj zaglądać do portfela
działaczom, bo to są ich pieniądze, ich wizja prowadzenia klubu.
Tylko jest mi po prostu szkoda tych młodych chłopaków, którzy
prezentują zbliżony poziom do tych wszystkich zagranicznych
pseudo-gwiazd a muszą tułać się po drugich ligach tylko dlatego,
że nie mają dobrego menadżera i zagranicznego paszportu. Nie chcę
żebyście myśleli, że uczepiłem się tego Arajurriego. To jest
tylko przykład, niestety jeden z wielu. Gdzie zamiast dać szansę
młodemu chłopakowi ze szkółki czy niższej ligi, ściągany jest
jakiś piłkarski „szrot” Bóg sam wie skąd. Po co?!
Nie jestem również jakimś zagorzałym nacjonalistą, po prostu uważam, że w pewien sposób takim postępowaniem sami sobie strzelamy w kolano. Przykład Błękitnych pokazuje, że w tych niższych ligach można znaleźć naprawdę ciekawych zawodników. Tylko trzeba ich chcieć zauważyć, trzeba dać im szansę a nie wierzyć ślepo menadżerom, którzy czasami mam wrażenie rządzą piłkarskim światkiem. Oczywiście z przyjemnością ogląda się w polskiej Ekstraklasie zawodników takich jak Duda, Paixao czy Hamalainen. I dla nich drzwi są otwarte, bo oni podnoszą poziom tej ligi. Wnoszą do niej coś ekstra. Natomiast średniacy, którzy mają problem z wyprowadzeniem akcji, strzałem czy kondycją nie powinni mieć prawa bytu. Wolę patrzeć jak błąd popełni młody, polski gracz, który cały czas się rozwija i może go to coś nauczy, aniżeli jakiś niby gwiazdor, który pobiera miesięcznie dziesiątki tysięcy z kasy i żadnego z niego pożytku.
Cieszę się, że jakiś czas temu po
rozum do głowy poszli działacze siatkarscy i przestali ściągać
do naszej ligi „zapchajdziury”. Teraz do PlusLigi przychodzą
zawodnicy, którzy właśnie prezentują poziom dwukrotnie lepszy niż
ich polscy zmiennicy na ławce. Grozer, Conte, Ivović itd. czyli
zawodnicy ze światowego TOPu, reprezentanci swoich krajów, gracze
którzy robią różnicę. A wśród nich masa młodych polskich
zawodników, którzy mogą uczyć się od tych gwiazd. Uważam, że
Mistrzostwo Świata zdobyte przez naszą reprezentację w pewien
sposób zawdzięczamy właśnie temu zabiegowi. Oczywiście czasami
przydarzą się jakieś niewypały, jednak to jest w ten interes
wkalkulowane. Natomiast główną ideą jest ściąganie konkretnych
graczy, a nie jakiś pseudo-siatkarzy. A jeśli klubu nie stać na
zawodników o przyzwoitym poziomie, to nie ściągają „zapchajdziur”
tylko dają szansę swoim! I to jest dobra droga!
A więc niech tak nagłośniony wyczyn
Błękitnych, zostawi po sobie jakiś przekaz. Dajmy szansę swoim
ludziom z niższych lig. Młodym chłopakom, którzy może w lepszych
warunkach, z lepszymi trenerami będą w stanie osiągnąć naprawdę
wysoki poziom i później będziemy mieli z nich pożytek. A nie
ściągajmy na siłę zawodników zza granicy, tylko dlatego, że są
zza granicy i mówią w innym języku. Polak również potrafi, tylko
dajmy mu szansę!
Paweł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz