Tu i tam, można bardzo często usłyszeć, że problemem obecnej siatkówki jest zbyt szybka "profesjonalizacja" zawodników. Na Moje Oko... coś w tym jest.
Chodzi o to, że już na początkowym etapie szkolenia, skoro zawodnik
jest wysoki to... robi się z niego środkowego. Jeśli w miarę dobrze potrafi odbić
palcami... to dawać go na rozegranie. Niski? To na libero! I tak dalej i tak
dalej.
W sumie, pewnie nie byłoby
w tym nic złego, gdyby nie fakt, ze od momentu owej
"profesjonalizacji" często, nie zawsze, ale często zapomina się o
tym, aby rozwijać również zdolności potrzebne na innych pozycjach. Niski nam
przyjmie, średnio wystawi, a ten wysoki skończy. Jednak kilka lat później, temu
wysokiemu będzie brakowało podstaw, które powinien pojąć w początkowej fazie
swojego rozwoju.
Osobiście, jestem
zwolennikiem jak najpóźniejszego wkładania zawodników w ramy danej pozycji. Na
Moje Oko idealny zawodnik, to taki który gra na swojej pozycji, jednak gdyby kazano
mu zagrać na innej to... dałby radę. A nawet jeśli nie dałby rady, to żeby chociaż
w jakimś stopniu potrafił wykonywać zadania, które niekoniecznie są przypisane
do jego pozycji.
Do takich przemyśleń zmusiła
mnie wczorajsza akcja Możdżonek - Lemański. "Możdżon" wchodzi w miejsce
rozgrywającego na podwyższenie bloku, Resovia ma "piłkę w górze" i Możdżonek
rozgrywa, nie wystawia, rozgrywa na czystą siatkę do Lemańskiego! Oczywiście,
nie wygląda to atrakcyjnie, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jest
punkt i to, że rywale w ogóle się tego nie spodziewali! No, bo w sumie jak
mogli się spodziewać. :D
Marcin Możdżonek, 211 centymetrów
wzrostu, grubo ponad 100 kilogramów wagi. Nigdy nie uważałem go za wirtuoza siatkówki,
jednak zawsze zrobił i robi „swoje”. A dodatkowo widać, że potrafi odnaleźć się
w innym miejscu na boisku. Oczywiście, nie wykonuje tego pięknie od strony wizualnej
i koordynacyjnej, ALE, wykonuje! Pamiętacie jego obrony podczas turnieju kwalifikacyjnego
do IO w Berlinie? Stał, tam gdzie powinno się stać, nisko na nogach, podbił piłkę
dokładnie. Być może brzmi to dziwnie, że obrona u siatkarza, czy rozegranie
jest czymś "więcej", ale takie nastały czasy.
Oglądam sporo siatkówki,
czy to tej PlusLigowej, czy pierwszoligowej w wydaniu kobiecym i męskim. Poziom
gry jest wysoki, przyjemnie się to ogląda. Jednak coraz częściej, w oczy rzucają
się zagrania, które... kłują! Nagminne, nieczyste drugie odbicie przez innych zawodników
niż rozgrywający. Bardzo częste nieumiejętne podbijanie piłek przez innych zawodników
niż libero. Brak zdolności atakowania i odnajdowania się na boisku na innej
pozycji niż "moja". Jak nie będzie piłki idealnie "postawionej" w danym miejscu, to już jest zła i nie da się atakować i tak dalej. To jest właśnie, Na Moje Oko, pokłosie wczesnego "wkładania"
zawodników w ramy danej pozycji i zaniechanie elementów, które dla wybranej
pozycji nie są do końca konieczne.
Nie wiem czy będziecie kojarzyć,
ale mam nadzieję, że tak. Kiedyś na polskich parkietach mogliśmy oglądać
Roberta Szczerbaniuka, ksywa "Benek :D. Był to jeden z najbardziej "plastycznych"
środkowych, jakich widziałem na oczy. Dla "Benka" nie było problemem
rozgrywanie, bronienie w padzie siatkarskim, zagrywka z wyskoku, a nawet granie
na innej pozycji. Pamiętam, jak podczas spotkania AZS Częstochowa - Skra
Bełchatów, przyjmujący AZS-u grali... średnio. Stąd na trzeciego seta, trener Brooking
postanowił ustawić Szczerbaniuka na... przyjęciu! "Benek" wyszedł i
jak gdyby nigdy nic, zaczął grać na pozycji przyjmującego. Przyjmował, bronił, atakował,
gdyby ktoś spojrzał z boku, nie miałby podstaw do tego, aby uważać
Szczerbaniuka za nowicjusza na tej pozycji. Czy coś takiego jest dzisiaj możliwe?
Śmiem wątpić.
Oczywiście, nie mówię o wszystkich
zawodnikach, bo takie ujednolicanie nie ma prawa bytu. Jednak bardzo mocno
rzuca się w oczy to co wyżej opisałem. Dlaczego? Moją przyczynę znacie.
Oczywiście, czasy się
zmieniają, siatkówka się zmienia, to prawda. Jednak uważam, że dawna szkoła
siatkówki, kiedy każdy zawodnika potrafił wykonywać swoje obowiązki na bardzo
dobrym poziomie, a resztę na dobrym, była prawidłową drogą. Obecnie, wydaje mi
się, że już w rozgrywkach młodzieżowych stawiamy na wynik, a nie na systematyczny,
czasami wolny, mało widoczny, ale zawsze rozwój dzieciaków.
P.S. Do głowy przyszedł
mi jeszcze jeden bardzo „plastyczny” zawodnik, Daniel Pliński. Zawodnik, który
niedawno skończył 38 lat, a mimo upływu lat, swoim nadgarstkiem „czesze”
większość rywali. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz