Powiedzieć, że nasza reprezentacja zdobyła Mistrzostwo Świata Juniorów... to jakby nic nie powiedzieć. Powiedzieć, że nasza młodzieżowa kadra zdominowała ostatnie lata... to jakby nic nie powiedzieć. Niespotykana drużyna, która dokonała niemożliwego.
Wracam! Skończyłem pisanie pracy
licencjackiej, więc mogę wyskoczyć z akademickich lejców i wrócić do „mojego”
stylu pisania! <3 Mega tęskniłem, ale musiałem, bo inaczej nie napisałbym licencjatu. :)
Temat dzisiejszego wpisu, mógł być
tylko jeden. Złota, niepokonana, fenomenalna, polska kapela, która jak leci
młóciła wszystkich przez prawie cztery lata, wygrywając 48. spotkań z rzędu.
Wygrać wszystkie mecze rangi mistrzowskiej w swoim roczniku, to jest…
niemożliwe. Przecież zawsze zdarzy się jakiś słabszy mecz, albo rywal ma „dzień
konia” i po prostu… nie da się wygrać. Nieprawdopodobne.
Najbardziej w tej reprezentacji
podoba mi się to, że znajduje się w niej kilku liderów. W pierwszej
reprezentacji odbywają się poszukiwania lidera, natomiast nasza kadra
młodzieżowa ma ich kilku. Słabszy fragment gry ma Fornal, ciężar gry na swoje
barki bierze Kochanowski z Kwolkiem. Kwolek wpada w „dołek”, budzi się wtedy
Fornal, a pomagać zaczyna ma Ziobrowski i można tak wyliczać bez końca, w
każdej możliwej konfiguracji. Nieprawdopodobne.
Inna sprawa. Pewność siebie, jaka
bije od tych chłopaków, już na początku każdego seta daje im handicap 7:0. To
są boiskowi bandyci, przepraszam jeśli ktoś poczuje się urażony, ale tak to wygląda
i ja to bardzo szanuje! Bardzo często, duża łatwiej jest „rozłożyć” przeciwnika psychicznie, niż sportowo. Popatrzeć głęboko w oczy po „sprzedanym berecie”,
uśmiechnąć się i puścić oczko po obiciu potrójnego bloku, naprężyć „bicka” po
wygranej przepychance na siatce i wiele, wiele innych zagrywek, które nasi
zawodnicy mają opanowane do perfekcji. Jednak co w tym jest najważniejsze, na
takie rzeczy, może pozwolić sobie tylko ktoś bardzo pewny siebie, który wie, że
w momencie gdy rywal odpowie tym samym, „spłynie” to po nim.
A co warte podkreślenia, taka
pewność bije od zawodników, którzy wiedzą, że za plecami mają całą bandę gości,
która w każdej chwili jest w stanie wskoczyć za nich w ogień. Idealnie pokazują to
sceny po ostatnim gwizdku spotkania Polska-Iran, kiedy to w momencie gdy „zaiskrzyło”,
cała nasza drużyna była przy siatce, bez wyjątków. Jeden za wszystkich, wszyscy
za jednego.
Jestem zdumiony. Tym chłopakom, ciągle jest mało, a to cechuje najwybitniejszych
sportowców. Drugi set spotkania finałowego, prowadzimy 24:9 i Jakub Ziobrowski
psuje zagrywkę, zwróciliście uwagę co robią nasi zawodnicy? Łapią się za głowę,
bo oni nie chcieli wypuścić Kubańczyków z „dychy”! Oni są tak bezczelni, w
pozytywnym słowa znaczeniu, że ich nie cieszy już samo zwycięstwo. Odnieśli ich 48. z rzędu, oni stawiają sobie
jeszcze wyższe cele.
W pomeczowych wywiadach, po
półfinałowym spotkaniu z Brazylią, wszyscy, jak jeden mąż, twierdzili, że
podpuścili trochę Brazylijczyków, że było dużo kibiców, więc nie mogli skończyć
spotkania 3:0. No bezczelni, ale to jest ten rodzaj zachowania, który bardzo mi
się podoba. Jestem przekonany, że oni szanują rywala, jednak „trash talking”
coraz śmielej wchodzi do siatkówki i jest jednym z elementów gry, który
decyduje o ostatecznym zwycięstwie.
O tej drużynie mógłbym pisać bez
końca, bo jestem pod ogromnym wrażeniem ich pracy. To jak trenerzy Zendeł i
Pawlik stworzyli maszynę do wygrywania, która jest perfekcyjnie zgrana sportowo
oraz charakterologicznie, jest ich słodką tajemnicą. Wszystko w tej drużynie grało jak należy, nawet w
momencie zmiany zawodników, czy to na boisku, czy w szerokim składzie, ta
drużyna cały czas wygrywała! Ogromny szacunek, bo właśnie Ci trenerzy, w ciszy, bez kamer, w spalskim lesie, wykonują najcięższą pracę, a zarazem najważniejszą, dla polskiej siatkówki.
Skoro jest tak super, kolorowo,
to trzeba ten schemat jakoś przełamać. Teraz przed naszą złotą generacją jeszcze
więcej pracy niż dotychczas. Jestem przekonany, że oni nie zadowolą się tym co
już osiągnęli, tylko będą chcieli teraz „z buta” wyważyć drzwi do pierwszej
kadry i stanowić o jej sile. Na chwilę obecną mam… dwóch, trzech kandydatów,
którzy powinni być w składzie na Mistrzostwa Europy, nie tym szerokim, tylko
meczowym.
Oczywiście, kilku z tych
chłopaków „odpadnie” i będą średnimi ligowcami, choć każdemu z nich życzę jak
najlepiej. Jednak moja romantyczna wizja jest taka, że pięciu, sześciu z nich
będzie się dalej rozwijać i w niedługim czasie będą stanowić o sile naszej pierwszej
reprezentacji. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie ligowym, będą oni grać,
będą się rozwijać i pokazywać, że te sukcesy w siatkówce młodzieżowej to nie
był przypadek i mamy w naszym pięknym kraju, złotą generację…
P.S. Jeszcze na chwilę chciałbym
wrócić do nagród indywidualnych podczas MŚ. Ja rozumiem, że poprawność
polityczna w takich wyróżnieniach zawsze stoi na pierwszym miejscu, ale brak Tomka
Fornala wśród dwójki najlepszych przyjmujących uważam za lekką przesadę i brak
profesjonalizmu ze strony organizatora.
Oko ;)
foto: fivb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz