Szesnaście spotkań, pięćdziesiąt
cztery bramki. Średnio… 3,38 bramki na mecz! NIEPRAWDOPODOBNE! Jak słusznie
zauważył wczoraj na Twitterze, jeden z moich ulubionych dziennikarzy, Andrzej
Twarowski – Człowiek, który wymyślił Ligę
Mistrzów jest po prostu geniuszem. Nic się do tego nie umywa. – Nic dodać,
nic ująć.
Z biegiem lat, odnoszę wrażenie,
że Liga Mistrzów jest jak wirus. Z każdym kolejnym sezonem, zaraża jeszcze
większą liczbę osób. Setki tysięcy na stadionach, miliony przed telewizorami i
te kosmiczne liczby, można by wymieniać bez końca. Rozmawiają o tym dosłownie
wszyscy! Jadę na trening do moich „Złotek”, wchodzę na świetlicę, a tam grupka
dzieciaków w wieku 8-10 lat dyskutuje o przewidywanych wynikach. Z czasów
liceum pamiętam, że wtorkowe i środowe posiedzenia, polegały na dyskusji o… Lidze
Mistrzów. Uczelnie wyższe? To samo, tutaj do dyskusji dołączają się nawet
wykładowcy, którzy „puszczają” z zająć piętnaście minut wcześniej, żeby zdążyć
na mecz. :D
Jadąc autobusem, stojąc w
sklepowej kolejce, idąc przez park i tak dalej… Wszyscy rozmawiają o jednym!
Nie ma znaczenia jaki zawód wykonujesz, ile masz lat, jakiej jesteś płci, wirus
Ligi Mistrzów i tak Cię dopadnie. Ostatnio podsłuchałem rozmowę dwóch Pań,
które korzystając z Ligi Mistrzów umówiły się na spotkanie, bo „… starzy włączą
mecz, a one sobie poplotkują.” Każdy orze, jak może.
Spotkania Ligi Mistrzów są jak święto, na które wszyscy czekają. Czuję to sam po sobie, że cały
wtorek czy środę, z tyłu głowy cały czas gdzieś krąży myśl, że wieczorkiem
szykuje się widowisko. Cyk, cyk, cyk. 20:45 coraz bliżej. To jest fenomen,
którego nie jest w stanie powtórzyć żadna inna dyscyplina. Choćby w skali 1 do
1, odwzorować wszystkie marketingowe zagrywki, nie uda się. Melodia, godzina, logo, losowania... To jest fenomen.
Mimo tego, że Liga Mistrzów w
fazie grupowej, jest trochę Ligą Mistrzów „dwóch prędkości”. Mam tutaj na myśli
fakt, że wielkie ekipy grają z troszkę słabszymi. Wygrywają 5:0, czy 6:0, a
mimo to, stadion jest wypełniony. Chelsea gra u siebie z Karabachem Agdam,
trzeba przyznać, że kibice „The Blues” mieli okazję oglądać mocniejszych
przeciwników, ale… na stadionie ponad 41 tysięcy ludzi! Bayern gra u siebie z
Anderlechtem… 70 tysięcy! Manchester United z Basel… ponad 70 tysięcy! Real z
APOEL-em Nikozja… ponad 70 tysięcy! Inną sprawą jest, gdy tak uznane marki jadą
na mecz wyjazdowy. Wtedy kibice tych „słabszych” marek mają okazję może
pierwszy i ostatni raz w życiu obejrzeć Ronaldo, Lewandowskiego, Pogbę, Hazarda.
Jednak również mecze „wielkich” na własnym stadionie z „mniejszymi”, również
cieszą się tak samo wielkim zainteresowaniem. Oczywiście, kultura kibicowania i
oddani kibice to jedno, ale wirus Ligi Mistrzów… również działa!
Mam nadzieję, że nikt nie stworzy
leku, który ten wirus powstrzyma. Natomiast liczę po cichu na to, że stworzy
ktoś lek, który sprawi, że kibice oszaleją w podobnej skali na Ligę Mistrzów choćby
siatkarzy czy piłkarzy ręcznych. Niech ten wirus się rozprzestrzenia!
Foto: Polskie Radio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz