Nie tak to miało wyglądać. Polacy
zakończyli Mistrzostwa Europy organizowane w naszym kraju na 10. miejscu. Nie
było gry, nie było wyniku, nie było… niczego. Myślę, myślę… Tysiące pytań
kotłuje się w głowie. Jak to się stało? Dlaczego? Co nie zagrało? Gdzie leży
przyczyna? Co dalej?
Ciężko znaleźć odpowiedź. Na Moje
Oko jest to bardzo złożona i zagmatwana sprawa. Wiele osób powiedziało,
napisało bardzo dużo. Z niektórymi rzeczami się zgadzam, z niektórymi
absolutnie nie. Na pewno, kompletnie nie trafiają do mnie argumenty odnoszące
się do ligi. Czy Niemcy mają super ligę? Belgowie? A może w Serbii mają jakieś
ultra-silne zespoły ligowe? Jakoś sobie nie przypominam. Z całym szacunkiem,
ale poziomem rozgrywek ligowych, nie da się wytłumaczyć katastrofalnej gry
reprezentacji.
Trener, trener i jeszcze raz
trener. Ta drużyna przygotowywała się ze sobą przez prawie trzy miesiące, w tym
czasie można przygotować ZESPÓŁ do kosmicznego grania. Jest to naprawdę bardzo długi
okres czasu, w zupełności wystarczający na to, aby zbudować ZESPÓŁ. Powtórzę
raz jeszcze, ZESPÓŁ. To co nasza reprezentacja pokazała zarówno na boisku, jak
i poza nim, nie można nazwać – ZESPOŁEM. Nikt nie czuje się odpowiedzialny,
zupełnie. Trener uważa, że zrobił wszystko co mógł, najlepiej jak się dało.
Prezes podobnie, uważa, że zrobił i robi wszystko… najlepiej. Nawet rozdawanie
kartek i ustalanie składu przed kamerą, wychodzi mu najlepiej. Niektórzy
zawodnicy również, uważają, że zagrali na super poziomie. Serio? Gdybym był
trenerem, prezesem albo zawodnikiem to byłoby mi wstyd coś takiego powiedzieć!
Drużyna ponosi koszmarną porażkę, a nikt nie czuje się za to odpowiedzialny.
Może kibice? Albo nie… zapomniałem, słaba liga.
Inna rzecz. Nie podoba mi się to,
że zawodnicy, albo uważają, że zagrali super, albo chcą rezygnować, robić sobie
przerwy i najlepiej dajcie mi spokój. Naprawdę? Gdzie sportowa złość? Gdzie
jakaś ambicja? Ochota do rehabilitacji? Może trzeba było troszkę poczekać, a
nie wysyłać zawodników następnego dnia na konferencję, jak na ścięcie.
Osobiście, wystosowałbym do mediów, kibiców pismo z przeprosinami i prośbą o
kilka dni na uspokojenie się. Tak jak wspominałem, po takim wyniku, czułbym się
mega zły, mega wkurzony, miałbym ochotę rozerwać wszystkich dookoła. Zasuwam
prawie trzy miesiące i co? Dupa. Rozumiem rozgoryczenie i złość, dlatego może
trzeba było poczekać z tymi wszystkimi wypowiedziami, które nie wyglądało
dobrze. Tak nie wypowiada się ZESPÓŁ.
Wróćmy jeszcze na chwilę na
boisko. Zwróciliście uwagę na to, jak na boisku i w kwadracie rezerwowych
zachowywali się reprezentanci Polski, a jak zawodnicy grający w innych
reprezentacjach? Nie było ZESPOŁU. Podczas ćwierćfinałów, półfinałów Belgowie, Serbowie,
Niemcy skakali, rezerwowi wbiegali prawie na boisko, ładowali się nawzajem.
Zawodnicy stojący w kwadracie dla rezerwowych rwali się do grania, biegali,
skakali, czekali tylko na sygnał od trenera, aby choć w najmniejszym stopniu
pomóc reprezentacji, pomóc ZESPOŁOWI. O dziwno, nawet Rosjanie potrafili
stworzyć zespół, bez fochów, obrażania się i innych ekscesów. Cechy
wolicjonalne odgrywają ogromną rolę. Grałem trochę i nadal gram, może nie na
takim poziomie. :D Ale wiem, jak wiele można zyskać będąc ZESPOŁEM. A u nas?
Wszystko takie jakieś udawane, jakieś takie chłodne, robione na siłę. Rezerwowi
stoją sobie z założonymi rękami. Ewidentnie coś w tej reprezentacji „nie grało”.
Mam wrażenie, że lubiło się w niej może dwóch, trzech zawodników, reszta to
zwykła tolerancja. Zła selekcja? Nie, nie, słaba liga.
Dzisiaj do głowy wpadła mi taka
oto metafora związana z naszą reprezentacją. Na pewno słyszeliście, albo może
sami byliście w takim związku, w którym na początku było super, hiper,
fantastycznie – motylki w brzuchu i świetlana przyszłość. Jednak z czasem coś
zaczynało się psuć, a to skarpetki w złym miejscu, a to chrapanie w nocy, a to nie
robi tego, a to za późno wraca, a to śpi za długo, a to nie kupuje kwiatów itd.
itd. „Fefe” też miał być idealny dla naszej kadry. Zna ligę, zna zawodników,
zna realia… nic tylko się hajtać, przysięgać sobie miłość, wierność i uczciwość
małżeńską. I co dalej? Jakaś kontuzja, problemy z pieniążkami dla niektórych zawodników,
przegrana LŚ, kartki od prezesa itd. itd. Związek idealny? Nie sądzę. Czasami po
prostu tak jest, że niby ma być super, niby idealnie, a po prostu… „nie zagrało”.
W tym przypadku, dosłownie i w przenośni.
„Fefe” to na pewno fantastyczny
trener, co udowodnił choćby pracując w ZAKSIE. Tego nie da się zanegować,
jednak związek „Fefe” – reprezentacja Polski, nie wypalił i Na Moje Oko nie ma
najmniejszych szans na dalsze wspólne życie. Nie było ZESPOŁU, nie było stylu,
nie było odpowiedzialności, nie było iskry, nic. Tego po prostu nie da się
uratować, patrząc na to z boku, nie widzę szans. Ten trener, Ci zawodnicy… nie
stworzą ZESPOŁU.
P.S. - Jestem pod ogromnym wrażeniem
tego, co w fazie finałowej pokazały ZESPOŁY z Rosji, Niemiec, Serbii i Belgii.
Siatkówka na najwyższym poziomie. Zagrywka? Łycha, łycha, łycha! Mocna,
regularna, odrzucająca rywala od siatki. Przyjęcie? Jak na takie zagrywki, było
bardzo dobre. A jeśli było gorsze, to mądrym, mocnym atakiem było nadrabiane.
Blok? Wysoki, równy, gaszący światło. Kosmiczne spotkania, które mogły
zadowolić największych koneserów siatkówki. Odlot.
Nie rozumiem tylko nagród
indywidualnych. Co tam robił Kaliberda? Z całym szacunkiem dla Michajłowa, dlaczego
MVP nie został Volkov? Dlaczego najlepszym rozgrywającym nie został Kampa? Cytując
klasyka - „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem.”
P.S.2 - Największymi wygranymi tego
turnieju są POLSCY KIBICE! Dla mnie to jest coś niesamowitego. To jest jakiś
fenomen, o którym powinna powstać książka. W kraju panuje żałoba, po koszmarnej
grze reprezentacji, a POLSCY KIBICE wypełniają TAURON Arenę i bawią się w
najlepsze! A co jest najlepsze, ludzie, którzy spotykają się pierwszy raz na
hali, rozmawiają ze sobą, wymieniają spostrzeżenia, zbijają piony – tworzą biało
- czerwony ZESPÓŁ! ZESPÓŁ, którego nie było na boisku.
P.S.3 - Na koniec, bardzo mocno w moim
tekście podkreślałem słowo ZESPÓŁ. Siatkówka to sport drużynowy, gdzie każdy
zawodnik, musi pomagać innemu. Inaczej nie ma szans na cokolwiek. Słabe
przyjęcie? Rozgrywający poprawia drugim odbiciem, a zawodnik, który atakuje
stara się jeszcze dołożyć coś od siebie. Jeden za wszystkich, wszyscy za
jednego. Pomoc. Współpraca. Jedność. ZESPÓŁ.
Paweł.
foto: wspolczesna.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz