Zastanawialiście się kiedyś, po co oglądacie sport?
Ja zastanawiałem się
wielokrotnie. Za każdym razem, doszukując się nowych niezbitych dowodów na to,
że warto to robić! J
Wczorajszy wieczór może nie przyniósł kolejnych motywów, jednak potwierdził
jeden z najważniejszych, już wcześniej odkrytych. Nieprzewidywalność. W sporcie
nigdy, ale to nigdy nie można być przekonanym, że ktoś jest lepszy od rywala.
Wszystko weryfikuje sportowa rywalizacja. Czy ta zabawa miałaby sens, gdybyśmy
wiedzieli, że ta i ta drużyna zawsze będzie wygrywać? Na Moje Oko… Nie!
Radomka Radom. Beniaminek
pierwszej ligi, który w tegorocznych rozgrywkach wygrała dotychczas trzynaście
spotkań, a sześć przegrała. Zajmuje trzecie miejsce w ligowej tabeli, jednak
gra tego zespołu potrafi falować. Pod koniec stycznia, zespół z Radomia
przegrał 0:3 z przedostatnią drużyną ligowej tabeli z Opola, by… kilka dni
później pokonać w ćwierćfinale Pucharu Polski Chemik Police! Tak, tak. Mistrz
Polski, zdobywca Pucharu Polski, drużyna która przegrała w tym sezonie tylko
jedno ligowe spotkanie… ulega trzeciej drużynie pierwszej ligi. Sport.
Radomka Radom jest dzisiaj na
ustach wszystkich – „Sensacja w Radomiu”, „Radomka tworzy historie”, „Kim są
pogromczynie Chemika Police?”, „Turbo sensacja stała się faktem” i tak dalej i
tak dalej. Kwintesencja. Profil na Facebook’u płonie i Na Moje Oko dawno nie
widział takich zasięgów! Jednak za to kochamy sport, za jego
nieprzewidywalność. Tego zwycięstwa, nie spodziewał się nawet trener Radomki.
Choć… widziałem gdzieś kupon, na którym jeden z kibiców radomskiego zespołu
postawił 20 zł na zwycięstwo Radomki Radom. Pewnie siedział wczoraj w kącie i
płakał… Czemu tak mało?!
W związku z tym, nasuwa mi się
jedno pytanie. Dlaczego dopiero w tak później fazie, zespoły z najwyższej klasy
rozgrywkowej mierzą się z drużynami z niższych lig? Przecież to mógłby być
genialny sposób do promowania siatkówki w „mniejszych” ośrodkach siatkarskich.
Idealnym przykładem jest wczorajsze spotkanie w Radomiu, ostatnie ćwierćfinały
męskiego Pucharu Polski w Nysie i Wrześni, gdzie pojawiły się PlusLigowe zespoły z Gdańska i Kędzierzyna.
Wiem, że dużo spotkań. Wiem, że
zmęczenie. Wiem, wiem. Tylko w tym wszystkim, nie zapomnijmy o naszej, polskiej
siatkówce. Właśnie takie małe rzeczy, jak przyjazd „sławnej” drużyny może być
czasem impulsem, strzałem dla wielu mniejszych klubów. Wyobrażacie sobie, co by
się działo gdyby drugoligowe zespoły z Nakła, Bolesławca czy Rybnika mogły
zmierzyć się z ZAKSĄ, Skrą czy Resovią? Święto! Mam nadzieję, że zmniejszenie
lig pozwoli na uczestnictwo „wielkich” zespół chociaż rundę wcześniej.
Odejdę od siatkówki, bo
wczorajszy wieczór pokazał nieprzewidywalność sportu również w innych miastach.
Madryt. Real – PSG. Real w słabej formie, PSG w bardzo dobrej. Paryżanie
dominowali, wyszli na prowadzenie, mieli przewagę. Karny dla Realu i po
pierwszej połowie 1:1. Druga połowa i ponownie dominacja PSG. Mogłoby się
wydawać, że tylko kwestią czasu jest zdobycie gola przez Neymara i spółkę… A
jak się kończy? 3:1 dla Realu. Sport.
W tym przypadku również nasuwa mi
się jedno pytanie. Jaki był sens zmiany Meunier – Cavani? W 66. minucie! Właśnie
od tego momentu, gra Paryżan zaczęła się… psuć. Grając na Santiago Bernabeu, z dołującym ostatnio Realem, nie można zacząć
bronić wyniku. W zawodnikach PSG widać było radość, widać było zgranie, polot i
nagle… trener mówi „basta”. Nie mogę tego zrozumieć, tym bardziej, że
postawiłem kasiorę na zwycięstwo PSG. :D
Kończąc. Oglądajmy sport.
Emocjonujmy się. Cieszmy się. Szukajmy kolejnych powodów do tego, aby móc choć
na chwilę odfrunąć w tą niesamowitą przestrzeń!
Oko. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz