Co można robić w środowy wieczór
po 20?
Oczywiście. Oglądać Ligę
Mistrzów! J
Tottenham – Juventus… szykowało się naprawdę fenomenalne granie, którego nie
można było przegapić. Pochwalę się i dodam na samym początku, że w tym meczu
postawiłem na awans Juventusu. Bardzo dobre kursiwo – 3,02 za każdą postawioną
złotóweczkę. Nie powiem gdzie, ale kurs zacny. W taki oto sposób, zapewniłem
sobie dodatkowe emocje. Skąd taki typ? Byłem przekonany, że Allegri i jego
banda swoim cynicznym, wyrachowanym stylem gry wturlają się do kolejnej fazy.
Tak jak napisałem wczoraj na
FanPage’u. W piłce nożnej nie przyznaje się not za styl, jeszcze. Gdyby na tej
podstawie oceniać wczorajsze spotkanie, dużo lepiej wyglądali piłkarze z
Londynu. Jednak ile już było takich spotkań, w których pięknie grające drużyny
ponosiły porażkę… masa! Juventus czekał, czekał, czekał, grał słabo, ale miał
dwie szanse i dwie wykorzystał. Jedni powiedzą, że beznadziejni, tragiczni, że
nie zasługują. Na Moje Oko wygląda to trochę inaczej, osobiście doceniam i
bardzo szanuję takie zespoły, które może nie grają zbyt pięknie, ale potrafią
osiągnąć to, co mają osiągnąć. To się w sporcie liczy i to się pamięta.
Przechodząc jednak do meritum,
czyli tytułowej „Niewdzięcznej roboty”. Sędzią wczorajszego spotkania był polski,
eksportowy arbiter – Szymon Marciniak. Jego występ był… delikatnie mówiąc
słaby. Zaczynając od nieodgwizdanej ręki Benatti, przez wydaje się klarownego
karnego dla „Juve” po faulu na Coscie, braku kartki dla Barzagliego po spacerze
wykonanym na nogach Sona, ręce Chielliniego, aż po spalonego Kane’a w ostatniej
akcji, kiedy to Turyńczycy wybijali piłkę z linii bramkowej. Co by się działo,
gdyby ta piłka wpadła do bramki… łooo matkooo!
Fala krytyki jaka spłynęła na
Marciniaka jest ogromna. Twitter oszalał, angielskie gazety pytają – „Skąd UEFA
bierze takich ludzi?” i tak dalej i tak dalej. Jednym słowem… masakra! Jednak
nie da się ukryć, że wczorajsze decyzje Marciniaka faktycznie były złe. Nie
jestem specjalistą od piłkarskich przepisów, ale widząc Vertonghena dwukrotnie
zaczepiającego o nogi Costy… na ogół jest to karny.
Wiecie co w tym wszystkim jest
najgorsze? Interpretacja. Każdy sędzia, może interpretować daną sytuację
inaczej. Oglądając czasami Ligę+Extra i kontrowersje, które wyjaśnia w tym
programie "Pan Sławek", bardzo często siedzę i myślę sobie „WTF?!”. Dlaczego w
takiej samej sytuacji raz jest ręka, a raz nie? Dlaczego raz dajemy karnego, a
raz nie? Od razu wróciła sytuacja ręki w meczu Legia – Lech w 93. min. Po
tamtym spotkaniu, sędzia Marciniak mówił, że nie ma znaczenia, w której minucie
– ręka to ręka. Ok, to dlaczego nie było karnego, po dotknięciu piłki ręką
przez Benatie w pierwszej minucie wczorajszego spotkania? Nienaturalnie
ułożona, nad głową... no właśnie.
Tak jak wspominałem wcześniej, Na
Moje Oko interpretacja = wypaczanie. Powinno być jasno powiedziane, dotknięcie
ręką = karny. Koniec kropka. W innym przypadku, mamy właśnie takie sytuacje.
Pamiętam, jak kilka lat temu, po
tym jak problemy zdrowotne zakończyły moją przygodę z zawodowym sportem,
znajomy zapytał mnie czy nie myślałem o tym, aby zostać sędzią? ZDECYDOWANIE
NIE! Sędzia to jeden z najgorszych zawodów. Co byś nie robił, jak byś nie
gwizdał, to i tak zawsze będą pretensje. Czasami uzasadnione, jak te po
wczorajszym spotkaniu. Jednak czasami bywają one nieuzasadnione, a swoje i tak
musisz „zebrać”. W swoim życiu słyszałem już kilkadziesiąt „wiązanek”, które
powędrowały pod adresem arbitrów różnych spotkań. Utwierdziły mnie one tylko w
tym, że sędziowanie to strasznie niewdzięczna robota.
P.S. Jestem dumny z tego, że w mojej ukochanej siatkówce system challenge funkcjonuje już od kilku lat! W tym aspekcie jesteśmy lata świetlne przed piłką nożną! :)
Oko. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz