Czy Wy też zauważyliście, że piłkarze w większości marzą o grze w klubach, które... godzą się na ich rosnące wymagania finansowe?
Ostatnio w Moje Oko wpadła grafika
z nowym zawodnikiem Arsenalu – Henrikhem Mkhitaryanem, który to z pełnym
przekonaniem, na łamach oficjalnej strony klubowej przekonuje, że spełnia
marzenia, ponieważ zawsze marzył o grze w Arsenalu… Serio? W 2016 roku to samo
mówił w kontekście Manchesteru United. Zgadnijcie co mówił w 2013 roku, kiedy
podpisywał kontrakt z BVB? Oczywiście! Moim marzeniem było grać w Dortmundzie!
To tylko jeden przykład, który
obrazuje podejście piłkarzy do... klubów oraz kibiców. Podejście, które Na Moje
Oko jest beznadziejne. Oczywiście, można marzyć o grze w każdym klubie, czemu
nie. Tylko dlaczego marzenia o grze w danym klubie, wychodzą z zawodnika, w
momencie w którym podpisał kontrakt i będzie kasował ten klub na kilka milionów
miesięcznie? Ciekawe.
Na Moje Oko, dużo bardziej
szanuję zawodników, którzy przychodząc do klubu i otwarcie mówią, że jest to
etap w ich karierze. Tak jak to zrobił Rafinha, przechodząc do mojego
ulubionego Interu Mediolan. Ani słowem nie wspomniał o spełnianiu marzeń, ani o
pragnieniu od dziecka gry w Interze. Nie poradził sobie w Barcelonie, chciał
spróbować czegoś nowego i tyle. Krótka piłka. Bez mydlenia oczu.
Piłka nożna to ich praca, a kluby
to miejsca, w których ową pracę wykonują. Nikt nie wymaga od piłkarzy, aby
marzyli o grze w danym klubie. Na Moje Oko wystarczy żeby szanowali swojego
pracodawcę i społeczność zgromadzoną dookoła, strzelali bramki, asystowali, czy
też rozbijali ataki rywalki. Wykonywali swoją robotę i dokładali cegiełki do
jak najlepszego wyniku zespołu. Tyle.
Odnoszę wrażenie, że piłkarze
mówiąc takie rzeczy, chcą „na szybko” wkupić się w łaski kibiców. Jednak śmiem
twierdzić, że skutek takich działań jest zupełnie odwrotny. Dla wielu kibiców,
ich ulubiony, ukochany klub to… całe życie! Codzienność kręci się od spotkania,
do spotkania. Jestem przekonany, że taki kibic dużo bardziej ceni zawodnika,
która zagra w „otwarte karty” i nie powie za dużo, a będzie zasuwał. Aniżeli
takiego, który będzie opowiadał piękne bajki i na tym się skończy.
Oko. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz