Człowiek, dla którego zarywałem noce. Człowiek, dla którego
chodziłem na boisko, próbowałem wykonywać jego akcje. Nie zawsze wychodziło. Ikona NBA postanowiła pożegnać się z parkietem,
a to Na Moje Oko zamyka pewien rozdział w koszykówce.
Kobe Bryant to imię i nazwisko w ostatnich dniach odmieniane
jest przez wszystkie przypadki. Dlaczego? Doskonale wiemy, ale przypomnę,
37-letni Kobe postanowił zawiesić buty na kołku! Szkoda, bo był to zawodnik,
który zaszczepił we mnie zainteresowanie do koszykówki. To dla Lakersów
zarywałem nocki, to plakat Kobe’go miałem powieszony na ścianie, to Lakersami
grałem zawsze czy to na komputerze czy Play Station w NBA. Kobe i jego magia,
sprawiły, że zostałem wciągnięty przez basketball!
Czytałem kilka książek, w których autorzy wspominali Bryanta
i opisywali go jako koszykarskiego świra. Oczywiście jako człowiek miał swoje
dobre i złe strony, nie ma ludzi doskonałych. Phil Jackoson bardzo często powtarzał,
że był upartym samolubem. Gdy trener poprosił Bryant’a, żeby więcej podawał co
zrobił Kobe? Zaczął oddawać dwa razy więcej rzutów. Kobe to koszykarski świr,
który zawsze chciał być najlepszy, zawsze dążył do perfekcji, do zwycięstwa! Na
wielu treningach krzyczał na starszych zawodników, żeby trenowali ciężej,
kłócił się z nimi, popadał w konflikty, a to wszystko po to, żeby być
najlepszym! Jeśli ktoś pracował nie tak mocno jak Kobe, z miejsca stawał się
jego wrogiem.
Bryant potrafił wstawać o 2 w nocy i jechać na halę trenować
rzuty wolne, gdyż w ostatnim meczu miał tylko 70% skuteczności, a tak być nie
mogło! Przyjeżdżał na treningi dwie godziny wcześniej i wyjeżdżał dwie godziny
później, jego życiem była koszykówka. Był świrem! A jak doskonale już wiecie,
ja takich sportowych świrów uwielbiam! Pewnie właśnie dlatego tak bardzo
lubię, lubiłem Bryanta!
Co jeszcze zapamiętam? 22 stycznia 2006 roku. Przeciętni
Lakers grają ze słabymi Raptors. Pozornie jeden z meczów bez znaczenia
przerodził się w dzień, który zapamiętam ja, jak i wszyscy fani NBA na długo
jako jeden z najlepszych popisów strzeleckich w historii. Kobe Bryant rzucił 81
punktów. To jedno z wielu wspomnień, które pozostaną w mojej głowie.
Charakterystyczny rzut z odchylenia, to jest poezja!
Kobe Bryant… 20 lat w barwach jednej drużyny, 5 mistrzostw,
dwa tytuły MVP finałów, MVP sezonu zasadniczego, trzeci strzelec wszech czasów,
dwa złote medale olimpijskie, blisko 56 tysięcy minut na parkietach NBA – nic dodać,
nic ująć. Fenomen.
Jak król może żegnać się ze swoją miłością? Po królewsku!
Kobe, przekazał informację o zakończeniu kariery za pomocą listu, który był
przygotowany dla każdego kibica w złoto-fioletowej kopercie i leżał na każdym
krześle w hali, przed jednym ze spotkań! Tylko On mógł wymyśleć coś takiego! A
jak brzmiał wcześniej wspomniany przeze mnie list? Naszykujcie sobie
chusteczkę!
„Droga koszykówko.
Od momentu,
w którym zacząłem skręcać skarpetki ojca
i rzucać wyimaginowane
zwycięskie rzuty
w wielkim Western Forum,
wiedziałem jedną rzecz:
Zakochałem się w Tobie.
Miłość była tak głęboka, że oddałem jej wszystko
Od mojego umysłu po ciało
do mojej duszy i ducha.
Jako 6-letni chłopiec
mocno w Tobie zakochany,
nie widziałem końca tego tunelu
Widziałem tylko siebie z niego wybiegającego.
Zatem biegłem.
Biegłem przez wszystkie parkiety,
za każdą piłką specjalnie dla Ciebie
Prosiłaś o moje poświęcenie
oddałem Ci serce,
bo dostałem o wiele więcej.
Grałem mimo słodszych i gorszych momentów,
nie dlatego, że to było wyzwanie,
ale dlatego, że mnie prosiłaś.
Zrobiłem dla Ciebie wszystko,
bo tak robi każdy,
któremu pozwalasz poczuć się tak żywym,
jak pozwoliłaś mnie.
Dałaś 6-latkowi jego marzenie o Lakers
i zawsze będę Cię za to uwielbiał.
Nie mogę jednak dłużej robić tego z taką obsesją.
Ten sezon jest ostatnią rzeczą, jaką mogę ci dać
Moje serce nadal znosi bicie
Mój umysł nadal znosi walkę,
jednak moje ciało wie, że czas się pożegnać.
Jest w porządku,
jestem gotów odpuścić.
Chcę, żebyś to wiedziała,
abyśmy mogli się cieszyć każdą pozostałą chwilą.
Dobrą i złą.
Daliśmy sobie wszystko, co mieliśmy.
Wiemy, że bez względu na to, co będzie dalej,
nadal pozostanę tym dzieciakiem
z podwiniętymi skarpetkami,
śmietnikiem postawionym gdzieś w rogu,
z 5 sekundami na zegarze
i piłką w ręku.
5…4…3…2…1…
Na zawsze oddany,
Kobe.”
Jak mogło wyglądać ostatnie spotkanie króla? Wiadomo!
Królewsko! Kobe zdobył 60 punktów w swoim ostatnim meczu, przeciwko Utah Jazz. Wielka
gwiazda, odchodząca z rekordem punktowym sezonu w swoim ostatnim meczu! Co
ciekawe, ostatnie zagranie, którym zapisał się w statystykach, to… kluczowe
podanie, a w karierze znany był z tego, że wolał zbyt często nie dzielić się
piłką! Taka historia!
Media społecznościowe huczą, wszyscy wrzucają swoje zdjęcia
z KB, udostępniają itd. itd. Wszyscy chcą pożegnać tego wyjątkowego zawodnika!
Dlaczego? A to dlatego, że bohaterowie są i odchodzą, a legendą pozostaje się
na zawsze!
Dziękuje Kobe za te 20 lat!
P.S. Swoją drogą jakie to musi być ciężkie, po tylu latach, po tylu treningach, odchodzisz... Na Moje Oko to jak taka "mała śmierć", bo na pewno duża część tego zawodnika umiera... Kobe, byłeś, jesteś i będziesz WIELKI!
Paweł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz