To wydaje się niemożliwe, ale jednak. Kamil Grosicki nie
zmieni klubu w tym okienku! Pretensje do Rennes? A może do Burnley? Na Moje Oko
uwagi krytyczne powinny być kierowane w innym kierunku.
-> https://www.facebook.com/Na-Moje-Oko-858250274198345/?fref=ts |
O absurdach związanych z
transferami „last minute” pisałem już w poprzednim roku ( http://na-mojeoko.blogspot.com/2015/09/31-sierpnia-dzien-absurdow.html).
Moje zdanie się nie zmienia i niestety, aspekty o których pisałem również się
nie zmieniają. Odnoszę wrażenie, że tego dnia większości osób odpowiedzialnych
za transfery w swoich klubach wychodząc z mieszkania do pracy… po prostu
zostawia mózg na półce. Jednak do rzeczy.
W tym wpisie nie chcę pisać o
transferach, chciałem skupić się na jednym przypadku. O chęci zmiany klubu
przez Kamila Grosickiego można było usłyszeć, przeczytać już od kilku tygodni.
Dlatego nie mogę zrozumieć, dlaczego menedżerowie zawodnika, jego agenci nie
dopilnowali tego, aby ich klient klub zmienił. Mieli na to dwa miesiące, DWA
MIESIĄCE. Pracować nad transferem można nawet poza oknem transferowym. Dlatego
tym bardziej… JAK TO MOŻLIWE?!
Na Moje Oko, na mój głupi, chłopski
rozum powinno wyglądać to tak, że agenci przygotowując transfer, mają plan A,
plan B, plan C. „Grosik” rozegrał bardzo przyzwoity sezon, na Mistrzostwach
Europy pokazał się z naprawdę dobrej strony. Domyślam się i jestem tego
niemalże pewien, że zapytań, ofert z klubów było… sporo! Dlatego Kamil wybrał
te kluby, które go interesują i agenci powinni z każdym z nich się dogadywać. PRZEZ
DWA MIESIĄCE i zamknąć kwestie transferowe tydzień przed zamknięciem.
Rozumiem, że mogli liczyć na inne
oferty, bo kluby często czekają do pierwszych spotkań aby sprawdzić jak
funkcjonuje drużyna, czy potrzebuje wzmocnień, jakieś kontuzje i tak dalej i
tak dalej. Ok. Jednak agenci biorą pieniądze za to, aby na takie akcje być
przygotowanym. Czytając autobiografie różnych zawodników, czy książkę „Agent”,
która od środka opisuje pracę przy transferach, można dostrzec, że osoby
zajmujące się transferami są osobami dość… przebiegłymi, nie używając mocnych
słów. J Mają
ugadany kontrakt z tym klubem, ale negocjują z innymi i na dobrą sprawę jednego
dnia, mogą swojemu zawodnikowi dać do podpisania umowy z kilkoma klubami. Ot
tak!
To nie jest przypadek, w którym
polski skrzydłowy chciał grać dla Rennes, ale pojawiła się niesamowita oferta i
„na szybko” trzeba było dograć wszystkie szczegóły. To jest schemat, w którym
zawodnik od początku jasno komunikuje „Chcę zmienić klub”. Dlatego Na Moje Oko
agent powinien do tego transferu doprowadzić. Proste i logiczne. Za to bierze
pieniądze.
-> https://www.facebook.com/Na-Moje-Oko-858250274198345/?fref=ts |
Pretensje do Rennes? Ok!
Rozumiem! W angielskich mediach można również przeczytać o tym, że Burnley
ściągnęło zamiast „Grosika” Jeff’a Hendrick’a, z którym negocjowało
równocześnie. Ok! ALE w takim przypadku agent powinien spokojnie wyciągnąć
telefon, wykonać dwa, trzy telefony i załatwić swojemu zawodnikowi transfer do
innego klubu, nawet w 20 minut! Pokazać pisemko z badaniami, że jest zdolny do
gry, potwierdzone pieczątką, albo pozwolić zbadać klubowemu lekarzowi zawodnika
wcześniej i poprosić o „chwilę do zastanowienia”. Dobry agent musi być
skurczybykiem! Ogólnie, Na Moje Oko w tym transferowym świecie trzeba być
skur*******!
Pojawia się pytanie… Co teraz? Kamil Grosicki, który był
ważnym ogniwem klubu z Rennes, teraz… w sumie nie wiem jak będzie to wyglądać. „Grosik”
po zgrupowaniu reprezentacji wróci do klubu, który rzucał mu kłody pod nogi i
będzie miał dla niego grać? Do stycznia będzie trenował z drużyną rezerw? Ale
jak? Potrzebujemy go w reprezentacji.
Możemy się tylko domyślać, jak bardzo wkurzony i załamany
jest Kamil, bo liga angielska była i cały czas jest jego wymarzoną ligą. Jestem
przekonany, że w końcu tam trafi. Jednak co teraz? Szkoda. Bardzo szkoda! A zwłaszcza
tego, że najbardziej poszkodowanym w całej tej sytuacji będzie właśnie nasz „TurboGrosik”.
Paweł.
foto: sportowefakty.wp.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz