Polacy przegrali w półfinale turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie 0:3, ale jest to jedno z najbardziej niesprawiedliwych 0:3 jakie pamiętam! Było to najlepsze spotkanie tego turnieju, najlepsze spotkanie ostatnich kilku miesięcy w światowej siatkówce! Kosmiczny mecz!
Kosmiczny mecz
Tego można było się spodziewać, to co prezentowały te dwie
drużyny w tym turnieju, jasno dawało do zrozumienia, że starcie tych dwóch
drużyn będzie nieziemskim spotkaniem! Żadna z drużyn nie pozwalała uciec
przeciwnikowi na dłuższy dystans, mówię o dwóch pierwszych setach. Punkt za
punkt, pierwsza jakaś dłuższa seria miała miejsce dopiero w drugim secie przy
zagrywce Rouziera, kiedy to z 17:17 zrobiło się 18:21, jednak za chwilę i tak
było po 21.
Zawodnicy obu ekip fenomenalnie przyjmowali! Polacy – 55%
pozytywnego i 14 % perfekcyjnego, Francuzi - 54% pozytywnego i 15 % perfekcyjnego.
A jeśli ma się takie przyjęcie to można grać wszystko i w tym meczu było grane
wszystko. Każdy kibic siatkówki powinien być zadowolony z poziomu tego
półfinału, abstrahując od wyniku.
Siatkarskie szczęście…
Nie chcę w żaden sposób ujmować Francuzom umiejętności i
zasług, ale w tym spotkaniu bardzo często udawało im się podbijać piłki, które
są nie do podbicia. Piłka odbijała się od jednego z zawodników leciała za bandy
reklamowe, ale tak, że któryś zawodnik był w stanie jeszcze ją sięgnąć. Tak
samo w obronie, często piłka trafiała we francuskiego obrońcę, który nawet nie
musiał zrobić jakiegoś ruchu, po prostu stał i miał wstawioną rękę. Tak było u
Francuzów, nasza obrona tyle tego szczęścia nie miała. Piłka trafiła w naszego
obrońcę, ale… poleciała w trybuny. Później spadła gdzieś, gdzie nikt się tego
nie spodziewał, jakaś dziura w bloku itd. Siatkarskie szczęście!
Jednak tak jak mówiłem już na początku, siatkarskiemu
szczęściu trzeba pomóc umiejętnościami, które Francuzi mają na najwyższym
poziomie! Mówi się, że szczęścia sprzyja lepszym, w tym meczu Francuzi byli
minimalnie lepsi, dlatego wygrali.
P.S – Dodam tutaj francuskie „challenge”, nie chcę palnąć
jakiejś głupoty, ale większość z nich była trafiona. Piłka ledwo ociera o
paznokieć naszego środkowego, bach! Rouzier serwuje, piłka wylatuje w aut! A
weźmiemy! Bach! Samym koniuszkiem jednak styka się z linią, to jest to
siatkarskie szczęście.
Atak
Jeśli miałbym wyróżnić jakiś element siatkarskiego rzemiosła
w którym Francuzi mieli większą przewagę, będzie to atak i Na Moje Oko tym
wygrali. Biało-czerwoni mieli więcej bloków 7-2, ale zostało to zniwelowane
punktowymi zagrywkami, Polacy 3 a Francuzi 9, błędów w polu serwisowym mieliśmy
prawie tyle samo 13-14. O genialnym przyjęciu wspominałem już w pierwszym
akapicie. No i teraz ten atak, 60% trójkolorowi i 53% biało-czerwoni.
W drużynie trenera Tillie, najsłabszy procent w ataku mieli
Rouzier i Kevin Tillie, ale uwaga! Było to 53! Co przy 30 próbach francuskiego
atakującego, daje nam 16 skończonych piłek! Dużo. Reszta drużyny odleciała
jeszcze wyżej! Ngapeth – 68%, Le Goff – 70%, Le Roux – 75%. Kosmiczne liczby!
Ogromna w tym zasługa Toniuttiego, który w chwili obecnej, jest Na Moje Oko
najlepszym rozgrywającym świata!
Jeśli chodzi o naszą drużynę, 53% całej drużyny a złożyło
się na to 61% Kubiaka oraz 53% Miki, czyli przyjmujący w obu drużynach grali na
podobnym poziomie. Środkowi? Kłos i Bieniek – obaj 67%, minimalnie gorzej od
swoich „vis a vis”. No i atakujący, Bartek Kurek wykręcił 38%, na 24 próby
skończył 9. Tu jest pojedynek, który nasz zawodnik przegrał ze swoim rywalem po
drugiej stronie siatki najwyraźniej.
Niedosyt, to słowo, które najlepiej opisze wczorajsze spotkanie! Szkoda, szkoda, szkoda! Strasznie szkoda. Po ostatniej piłce czułem się jak w jakiejś próżni. Jak po meczu z Włochami na Pucharze Świata, znowu kapitalny mecz i porażka.
Dzisiaj walczymy o marzenia! Walczymy o Rio! Panowie, dacie radę!
Paweł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz