środa, 2 września 2015

31 Sierpnia - dzień absurdów


Okienko transferowe za nami, piłkarze zmieniali kluby, prezesi wydawali miliony monet, czyli piłkarska normalka. Nic się nie zmieniło również w innej kwestii, letni czas handlu wynosi dwa miesiące, a zawsze najwięcej dzieje się... ostatniego dnia, za pięć dwunasta. 







Od wielu lat zastanawia mnie fenomen ostatniego dnia okienka transferowego. Odnoszę wrażenie, że tego dnia większości osób odpowiedzialnych za transfery w swoich klubach wychodząc z mieszkania do pracy… po prostu zostawia mózg na półce. Przez co 31 Sierpnia jest Na Moje Oko dniem absurdów!

W Anglii, telewizja Sky Sports oraz BT Sports robią z tego dnia szopkę! Prowadzony jest program na żywo, w którym informuje się telewidzów o kolejnych „super” transferach. Coś w stylu polskich poranków z TVN24 czy Polsat News. Kosmos. Jednak przechodząc do konkretniejszych argumentów.

Zawodnicy kupowani ostatniego dnia okienka transferowego są najczęściej przepłacani! No, bo kto normalny daje 50 milionów (według angielskich mediów, bo francuskie mówię o 50 mln plus kolejnych 30 w bonusach) za zawodnika, wcześniej znanego głównie fanom ligi francuskiej. Mam nadzieję, że Martial (bo to jest ten zawodnik, nowy napastnik ManU) nie obrazi się, ale jest to jeszcze żółtodziób, który rozegrał w seniorskiej piłce 72 spotkania, w których strzelił 15 bramek. Na Moje Oko nie jest to warte 50 mln euro! A to jest jeden przykład z wielu, wielu!





Inna sprawa, transfery najzwyczajniej w świecie nie dochodzą do skutku, bo załatwić trzeba dużo, a czasu jest mało. Stąd często spotykane są takie sytuacje jak ta z przenosinami Davida De Gei z ManU do Realu Madryt, gdzie do zatwierdzenia całej transakcji zabrakło 28 minut. Ludzie! Mieliście dwa miesiące na dogadanie się! DWA MIESIĄCE! Co tam, lepiej wszystko robić na wariackich papierach, większe show!

Swoją drogą, gdybym był prezesem Realu, to zwolniłbym wszystkie osoby, które choć trochę były zaangażowane w tą całą transferową szopkę.

A gdzie w tym wszystkim dobro drużyny? Głos trenera? Przecież Na Moje Oko każdy normalny i szanujący się trener chciałby mieć skład przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego, góra na początku. Wtedy może przygotować drużynę „po swojemu”, nowi zawodnicy mają okazję poznać nowych kumpli, poczuć atmosferę drużyny, po prostu się do niej wdrożyć i zaaklimatyzować. Nie zapominajmy również o czysto sportowych względach, okres przygotowawczy to czas kiedy drużyna ma najwięcej czasu na trening, trenerzy wdrażają schematy, opcje, itd. A co ma zrobić taki zawodnik ściągnięta za pięć dwunasta? Wchodzi do drużyny, w której wszystko jest ustatkowane i co? Albo siada na ławie i jęczy jak to jest źle, albo z marszu wchodzi do pierwszej „11” burząc całą budowlę trenera i w pewien sposób zakłócając ład i harmonię panującą w samej drużynie.

Gdybym był osobą odpowiedzialną za dokonywanie transferów i trener przekazałby mi listę nazwiska zawodników, których chciałby mieć w swojej drużynie to od początku lipca pracowałbym nad tymi transferami. Aby drużyna zjeżdżająca się po wakacjach, mogła być już w komplecie i na spokojnie przygotowywać się do sezonu, w pełnym składzie.  Dodatkowo mam pewność, że nie braknie mi 20 minut na wysłanie dokumentów, bo będę miał na to miesiąc. Wyślę do klubu z którego kupujemy zawodnika umowę w kilku wersjach, aby można było ją bez problemu otworzyć i wydrukować, no i podpisać!

Dla mnie, jak i pewnie dla wielu osób, wydaje się to być normalnością, dlatego nie jestem w stanie pojąć logiki tych „deadlinowych” transferów. Nie mogę zrozumieć, bo Na Moje Oko chyba tej logiki po prostu nie ma. Przepłacanie, brak czasu, panika, bezsensowność, chaos – tak wyglądają transfery tego dnia. No, ale… To jest Wasza piaskownika, Wasze zabawki, „róbta co chceta” tylko później nie bądźcie zaskoczeni, że coś poszło nie tak, albo że zawodnik za którego płacicie ponad 50 mln, będzie kompletnym nieporozumieniem. 


Paweł.

1 komentarz:

  1. Paweł,

    Mnie to nie dziwi. Ludzie są generalnie przyzwyczajeni do odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. Każdy tak robi. W szkole, na studiach czy w pracy zawsze nam brakuje jednego dnia/godziny/tygodnia, żeby się nauczyć czy przygotować. W futbolu na pewno nie jest inaczej.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń