czwartek, 15 lutego 2018

Ahhh! Cóż to był za wieczór!



Zastanawialiście się kiedyś, po co oglądacie sport?





Ja zastanawiałem się wielokrotnie. Za każdym razem, doszukując się nowych niezbitych dowodów na to, że warto to robić! J Wczorajszy wieczór może nie przyniósł kolejnych motywów, jednak potwierdził jeden z najważniejszych, już wcześniej odkrytych. Nieprzewidywalność. W sporcie nigdy, ale to nigdy nie można być przekonanym, że ktoś jest lepszy od rywala. Wszystko weryfikuje sportowa rywalizacja. Czy ta zabawa miałaby sens, gdybyśmy wiedzieli, że ta i ta drużyna zawsze będzie wygrywać? Na Moje Oko… Nie!

Radomka Radom. Beniaminek pierwszej ligi, który w tegorocznych rozgrywkach wygrała dotychczas trzynaście spotkań, a sześć przegrała. Zajmuje trzecie miejsce w ligowej tabeli, jednak gra tego zespołu potrafi falować. Pod koniec stycznia, zespół z Radomia przegrał 0:3 z przedostatnią drużyną ligowej tabeli z Opola, by… kilka dni później pokonać w ćwierćfinale Pucharu Polski Chemik Police! Tak, tak. Mistrz Polski, zdobywca Pucharu Polski, drużyna która przegrała w tym sezonie tylko jedno ligowe spotkanie… ulega trzeciej drużynie pierwszej ligi. Sport.

Radomka Radom jest dzisiaj na ustach wszystkich – „Sensacja w Radomiu”, „Radomka tworzy historie”, „Kim są pogromczynie Chemika Police?”, „Turbo sensacja stała się faktem” i tak dalej i tak dalej. Kwintesencja. Profil na Facebook’u płonie i Na Moje Oko dawno nie widział takich zasięgów! Jednak za to kochamy sport, za jego nieprzewidywalność. Tego zwycięstwa, nie spodziewał się nawet trener Radomki. Choć… widziałem gdzieś kupon, na którym jeden z kibiców radomskiego zespołu postawił 20 zł na zwycięstwo Radomki Radom. Pewnie siedział wczoraj w kącie i płakał… Czemu tak mało?! 


W związku z tym, nasuwa mi się jedno pytanie. Dlaczego dopiero w tak później fazie, zespoły z najwyższej klasy rozgrywkowej mierzą się z drużynami z niższych lig? Przecież to mógłby być genialny sposób do promowania siatkówki w „mniejszych” ośrodkach siatkarskich. Idealnym przykładem jest wczorajsze spotkanie w Radomiu, ostatnie ćwierćfinały męskiego Pucharu Polski w Nysie i Wrześni, gdzie pojawiły się PlusLigowe zespoły z Gdańska i Kędzierzyna.

Wiem, że dużo spotkań. Wiem, że zmęczenie. Wiem, wiem. Tylko w tym wszystkim, nie zapomnijmy o naszej, polskiej siatkówce. Właśnie takie małe rzeczy, jak przyjazd „sławnej” drużyny może być czasem impulsem, strzałem dla wielu mniejszych klubów. Wyobrażacie sobie, co by się działo gdyby drugoligowe zespoły z Nakła, Bolesławca czy Rybnika mogły zmierzyć się z ZAKSĄ, Skrą czy Resovią? Święto! Mam nadzieję, że zmniejszenie lig pozwoli na uczestnictwo „wielkich” zespół chociaż rundę wcześniej.

Odejdę od siatkówki, bo wczorajszy wieczór pokazał nieprzewidywalność sportu również w innych miastach. Madryt. Real – PSG. Real w słabej formie, PSG w bardzo dobrej. Paryżanie dominowali, wyszli na prowadzenie, mieli przewagę. Karny dla Realu i po pierwszej połowie 1:1. Druga połowa i ponownie dominacja PSG. Mogłoby się wydawać, że tylko kwestią czasu jest zdobycie gola przez Neymara i spółkę… A jak się kończy? 3:1 dla Realu. Sport.

W tym przypadku również nasuwa mi się jedno pytanie. Jaki był sens zmiany Meunier – Cavani? W 66. minucie! Właśnie od tego momentu, gra Paryżan zaczęła się… psuć. Grając na Santiago Bernabeu, z  dołującym ostatnio Realem, nie można zacząć bronić wyniku. W zawodnikach PSG widać było radość, widać było zgranie, polot i nagle… trener mówi „basta”. Nie mogę tego zrozumieć, tym bardziej, że postawiłem kasiorę na zwycięstwo PSG. :D

Kończąc. Oglądajmy sport. Emocjonujmy się. Cieszmy się. Szukajmy kolejnych powodów do tego, aby móc choć na chwilę odfrunąć w tą niesamowitą przestrzeń!

Oko. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz