wtorek, 21 marca 2017

Wypadałoby poczekać...


Przed nami decydująca faza sezonu, a to oznacza... początek karuzeli transferowej. Niestety, z biegiem lat, owa karuzela startuje coraz szybciej i jest to Na Moje Oko trend nie do końca słuszny. 




Gardini w Kędzierzynie, Politechnika dziękuje Bednarukowi i bierze Antigę, Santili wskakuje do Olsztyna i tak dalej. Ja rozumiem, że każdy myśli o swojej przyszłości, o swojej pracy. Każdy chce grać w najlepszych zespołach, trenować najlepsze drużyny. Zespoły chcą mieć najlepszych trenerów, zawodników. Stąd "podchody" rozpoczynają się... już w marcu, albo i lepiej. To też jestem a stanie zrozumieć, tylko po co o tym informować? Nie można się dogadać, podpisać umowę i schować ją do segregatora? Poczekać do końca sezonu i wtedy oficjalnie ogłosić zmianę barw.

Na Moje Oko informowanie o zmianach barw klubowych czy to zawodników czy trenerów w trakcie trwania sezonu jest po prostu niesmaczne. W momencie kiedy ZAKSA ogłosiła, że nowym trenerem drużyny będzie Andrea Gardini istniała szansa, że Kędzierzynianie zmierzą się w półfinale PlusLigi z obecnym klubem Włocha. Oczywiście, wszyscy będą bronić się profesjonalnym podejściem do pracy, walką dla klubu, w którym obecnie pracują bla, bla, bla. Jednak nie zmienia to faktu, że takie sytuacje są Na Moje Oko... nie fair. 

Abstrahując od aspektów sportowych, finansowych i tak dalej. Na Moje Oko drużyna sportowa to coś więcej niż zbiór kilku osób. Stąd takie zachowanie i informowanie o odejściu z klubu w takim momencie jest według mnie bardzo, ale to bardzo nie fair przede wszystkim wobec DRUŻYNY i całego środowiska wokół klubu. 



Kluby chcą aby kibice wypełniali hale, kupowali gadżety, przychodzili na mecze całymi rodzinami, aby tworzyła się więź między klubem a kibicem. Stąd tego samego, choć w najmniejszym stopniu, Na Moje Oko mogą wymagać kibice. To, że przywiązanie do barw klubowych... przestało istnieć to już wiemy. Jednak chyba można wymagać, aby choć cząstka "przywiązania" była zachowana i przez okres pracy w danym klubie, być mu w jakimś stopniu "oddanym". A nie pracować dla klubu XYZ, ale już od połowy sezonu myśleć, gdzie by tu pracować w przyszłym sezonie i jeśli tylko pojawi się lepsza oferta, z lepszego klubu, za lepsze pieniądze to... od razu czmychać. 


Coraz częściej, „romantyczna wizja” zawodowego sportu zostaje przez kluby, zawodników, trenerów zabijana. A to oznacza, że ludzie będący w danym środowisku, sami sobie to środowisko psują. Pójdźmy dalej, kibice to widzą i Na Moje Oko nie są głupi. Jestem przekonany, że wielu kibicom taki obrót spraw się nie podoba, a co za tym idzie odwracają się od danej drużyny, dyscypliny. Czy o to w tym chodzi? Nie sądzę. 

Paweł. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz