poniedziałek, 4 września 2017

Gdzie był zespół?


Nie tak to miało wyglądać. Polacy zakończyli Mistrzostwa Europy organizowane w naszym kraju na 10. miejscu. Nie było gry, nie było wyniku, nie było… niczego. Myślę, myślę… Tysiące pytań kotłuje się w głowie. Jak to się stało? Dlaczego? Co nie zagrało? Gdzie leży przyczyna? Co dalej?






Ciężko znaleźć odpowiedź. Na Moje Oko jest to bardzo złożona i zagmatwana sprawa. Wiele osób powiedziało, napisało bardzo dużo. Z niektórymi rzeczami się zgadzam, z niektórymi absolutnie nie. Na pewno, kompletnie nie trafiają do mnie argumenty odnoszące się do ligi. Czy Niemcy mają super ligę? Belgowie? A może w Serbii mają jakieś ultra-silne zespoły ligowe? Jakoś sobie nie przypominam. Z całym szacunkiem, ale poziomem rozgrywek ligowych, nie da się wytłumaczyć katastrofalnej gry reprezentacji.

Trener, trener i jeszcze raz trener. Ta drużyna przygotowywała się ze sobą przez prawie trzy miesiące, w tym czasie można przygotować ZESPÓŁ do kosmicznego grania. Jest to naprawdę bardzo długi okres czasu, w zupełności wystarczający na to, aby zbudować ZESPÓŁ. Powtórzę raz jeszcze, ZESPÓŁ. To co nasza reprezentacja pokazała zarówno na boisku, jak i poza nim, nie można nazwać – ZESPOŁEM. Nikt nie czuje się odpowiedzialny, zupełnie. Trener uważa, że zrobił wszystko co mógł, najlepiej jak się dało. Prezes podobnie, uważa, że zrobił i robi wszystko… najlepiej. Nawet rozdawanie kartek i ustalanie składu przed kamerą, wychodzi mu najlepiej. Niektórzy zawodnicy również, uważają, że zagrali na super poziomie. Serio? Gdybym był trenerem, prezesem albo zawodnikiem to byłoby mi wstyd coś takiego powiedzieć! Drużyna ponosi koszmarną porażkę, a nikt nie czuje się za to odpowiedzialny. Może kibice? Albo nie… zapomniałem, słaba liga.

Inna rzecz. Nie podoba mi się to, że zawodnicy, albo uważają, że zagrali super, albo chcą rezygnować, robić sobie przerwy i najlepiej dajcie mi spokój. Naprawdę? Gdzie sportowa złość? Gdzie jakaś ambicja? Ochota do rehabilitacji? Może trzeba było troszkę poczekać, a nie wysyłać zawodników następnego dnia na konferencję, jak na ścięcie. Osobiście, wystosowałbym do mediów, kibiców pismo z przeprosinami i prośbą o kilka dni na uspokojenie się. Tak jak wspominałem, po takim wyniku, czułbym się mega zły, mega wkurzony, miałbym ochotę rozerwać wszystkich dookoła. Zasuwam prawie trzy miesiące i co? Dupa. Rozumiem rozgoryczenie i złość, dlatego może trzeba było poczekać z tymi wszystkimi wypowiedziami, które nie wyglądało dobrze. Tak nie wypowiada się ZESPÓŁ.

Wróćmy jeszcze na chwilę na boisko. Zwróciliście uwagę na to, jak na boisku i w kwadracie rezerwowych zachowywali się reprezentanci Polski, a jak zawodnicy grający w innych reprezentacjach? Nie było ZESPOŁU. Podczas ćwierćfinałów, półfinałów Belgowie, Serbowie, Niemcy skakali, rezerwowi wbiegali prawie na boisko, ładowali się nawzajem. Zawodnicy stojący w kwadracie dla rezerwowych rwali się do grania, biegali, skakali, czekali tylko na sygnał od trenera, aby choć w najmniejszym stopniu pomóc reprezentacji, pomóc ZESPOŁOWI. O dziwno, nawet Rosjanie potrafili stworzyć zespół, bez fochów, obrażania się i innych ekscesów. Cechy wolicjonalne odgrywają ogromną rolę. Grałem trochę i nadal gram, może nie na takim poziomie. :D Ale wiem, jak wiele można zyskać będąc ZESPOŁEM. A u nas? Wszystko takie jakieś udawane, jakieś takie chłodne, robione na siłę. Rezerwowi stoją sobie z założonymi rękami. Ewidentnie coś w tej reprezentacji „nie grało”. Mam wrażenie, że lubiło się w niej może dwóch, trzech zawodników, reszta to zwykła tolerancja. Zła selekcja? Nie, nie, słaba liga.

Dzisiaj do głowy wpadła mi taka oto metafora związana z naszą reprezentacją. Na pewno słyszeliście, albo może sami byliście w takim związku, w którym na początku było super, hiper, fantastycznie – motylki w brzuchu i świetlana przyszłość. Jednak z czasem coś zaczynało się psuć, a to skarpetki w złym miejscu, a to chrapanie w nocy, a to nie robi tego, a to za późno wraca, a to śpi za długo, a to nie kupuje kwiatów itd. itd. „Fefe” też miał być idealny dla naszej kadry. Zna ligę, zna zawodników, zna realia… nic tylko się hajtać, przysięgać sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. I co dalej? Jakaś kontuzja, problemy z pieniążkami dla niektórych zawodników, przegrana LŚ, kartki od prezesa itd. itd. Związek idealny? Nie sądzę. Czasami po prostu tak jest, że niby ma być super, niby idealnie, a po prostu… „nie zagrało”. W tym przypadku, dosłownie i w przenośni.

„Fefe” to na pewno fantastyczny trener, co udowodnił choćby pracując w ZAKSIE. Tego nie da się zanegować, jednak związek „Fefe” – reprezentacja Polski, nie wypalił i Na Moje Oko nie ma najmniejszych szans na dalsze wspólne życie. Nie było ZESPOŁU, nie było stylu, nie było odpowiedzialności, nie było iskry, nic. Tego po prostu nie da się uratować, patrząc na to z boku, nie widzę szans. Ten trener, Ci zawodnicy… nie stworzą ZESPOŁU.

P.S. - Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co w fazie finałowej pokazały ZESPOŁY z Rosji, Niemiec, Serbii i Belgii. Siatkówka na najwyższym poziomie. Zagrywka? Łycha, łycha, łycha! Mocna, regularna, odrzucająca rywala od siatki. Przyjęcie? Jak na takie zagrywki, było bardzo dobre. A jeśli było gorsze, to mądrym, mocnym atakiem było nadrabiane. Blok? Wysoki, równy, gaszący światło. Kosmiczne spotkania, które mogły zadowolić największych koneserów siatkówki. Odlot.
Nie rozumiem tylko nagród indywidualnych. Co tam robił Kaliberda? Z całym szacunkiem dla Michajłowa, dlaczego MVP nie został Volkov? Dlaczego najlepszym rozgrywającym nie został Kampa? Cytując klasyka - „Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem.”


P.S.2 - Największymi wygranymi tego turnieju są POLSCY KIBICE! Dla mnie to jest coś niesamowitego. To jest jakiś fenomen, o którym powinna powstać książka. W kraju panuje żałoba, po koszmarnej grze reprezentacji, a POLSCY KIBICE wypełniają TAURON Arenę i bawią się w najlepsze! A co jest najlepsze, ludzie, którzy spotykają się pierwszy raz na hali, rozmawiają ze sobą, wymieniają spostrzeżenia, zbijają piony – tworzą biało - czerwony ZESPÓŁ! ZESPÓŁ, którego nie było na boisku.

P.S.3 - Na koniec, bardzo mocno w moim tekście podkreślałem słowo ZESPÓŁ. Siatkówka to sport drużynowy, gdzie każdy zawodnik, musi pomagać innemu. Inaczej nie ma szans na cokolwiek. Słabe przyjęcie? Rozgrywający poprawia drugim odbiciem, a zawodnik, który atakuje stara się jeszcze dołożyć coś od siebie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Pomoc. Współpraca. Jedność. ZESPÓŁ. 


Paweł. 


foto: wspolczesna.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz