czwartek, 14 września 2017

Wirus - LIGA MISTRZÓW


Szesnaście spotkań, pięćdziesiąt cztery bramki. Średnio… 3,38 bramki na mecz! NIEPRAWDOPODOBNE! Jak słusznie zauważył wczoraj na Twitterze, jeden z moich ulubionych dziennikarzy, Andrzej Twarowski – Człowiek, który wymyślił Ligę Mistrzów jest po prostu geniuszem. Nic się do tego nie umywa. – Nic dodać, nic ująć.







Z biegiem lat, odnoszę wrażenie, że Liga Mistrzów jest jak wirus. Z każdym kolejnym sezonem, zaraża jeszcze większą liczbę osób. Setki tysięcy na stadionach, miliony przed telewizorami i te kosmiczne liczby, można by wymieniać bez końca. Rozmawiają o tym dosłownie wszyscy! Jadę na trening do moich „Złotek”, wchodzę na świetlicę, a tam grupka dzieciaków w wieku 8-10 lat dyskutuje o przewidywanych wynikach. Z czasów liceum pamiętam, że wtorkowe i środowe posiedzenia, polegały na dyskusji o… Lidze Mistrzów. Uczelnie wyższe? To samo, tutaj do dyskusji dołączają się nawet wykładowcy, którzy „puszczają” z zająć piętnaście minut wcześniej, żeby zdążyć na mecz. :D

Jadąc autobusem, stojąc w sklepowej kolejce, idąc przez park i tak dalej… Wszyscy rozmawiają o jednym! Nie ma znaczenia jaki zawód wykonujesz, ile masz lat, jakiej jesteś płci, wirus Ligi Mistrzów i tak Cię dopadnie. Ostatnio podsłuchałem rozmowę dwóch Pań, które korzystając z Ligi Mistrzów umówiły się na spotkanie, bo „… starzy włączą mecz, a one sobie poplotkują.” Każdy orze, jak może.

Spotkania Ligi Mistrzów są jak święto, na które wszyscy czekają. Czuję to sam po sobie, że cały wtorek czy środę, z tyłu głowy cały czas gdzieś krąży myśl, że wieczorkiem szykuje się widowisko. Cyk, cyk, cyk. 20:45 coraz bliżej. To jest fenomen, którego nie jest w stanie powtórzyć żadna inna dyscyplina. Choćby w skali 1 do 1, odwzorować wszystkie marketingowe zagrywki, nie uda się. Melodia, godzina, logo, losowania... To jest fenomen.



Mimo tego, że Liga Mistrzów w fazie grupowej, jest trochę Ligą Mistrzów „dwóch prędkości”. Mam tutaj na myśli fakt, że wielkie ekipy grają z troszkę słabszymi. Wygrywają 5:0, czy 6:0, a mimo to, stadion jest wypełniony. Chelsea gra u siebie z Karabachem Agdam, trzeba przyznać, że kibice „The Blues” mieli okazję oglądać mocniejszych przeciwników, ale… na stadionie ponad 41 tysięcy ludzi! Bayern gra u siebie z Anderlechtem… 70 tysięcy! Manchester United z Basel… ponad 70 tysięcy! Real z APOEL-em Nikozja… ponad 70 tysięcy! Inną sprawą jest, gdy tak uznane marki jadą na mecz wyjazdowy. Wtedy kibice tych „słabszych” marek mają okazję może pierwszy i ostatni raz w życiu obejrzeć Ronaldo, Lewandowskiego, Pogbę, Hazarda. Jednak również mecze „wielkich” na własnym stadionie z „mniejszymi”, również cieszą się tak samo wielkim zainteresowaniem. Oczywiście, kultura kibicowania i oddani kibice to jedno, ale wirus Ligi Mistrzów… również działa!


Mam nadzieję, że nikt nie stworzy leku, który ten wirus powstrzyma. Natomiast liczę po cichu na to, że stworzy ktoś lek, który sprawi, że kibice oszaleją w podobnej skali na Ligę Mistrzów choćby siatkarzy czy piłkarzy ręcznych. Niech ten wirus się rozprzestrzenia! 


Foto: Polskie Radio 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz