czwartek, 15 grudnia 2016

Zawodnik idealny...



Tu i tam, można bardzo często usłyszeć, że problemem obecnej siatkówki jest zbyt szybka "profesjonalizacja" zawodników. Na Moje Oko... coś w tym jest.







Chodzi o to, że już na początkowym etapie szkolenia, skoro zawodnik jest wysoki to... robi się z niego środkowego. Jeśli w miarę dobrze potrafi odbić palcami... to dawać go na rozegranie. Niski? To na libero! I tak dalej i tak dalej.

W sumie, pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, ze od momentu owej "profesjonalizacji" często, nie zawsze, ale często zapomina się o tym, aby rozwijać również zdolności potrzebne na innych pozycjach. Niski nam przyjmie, średnio wystawi, a ten wysoki skończy. Jednak kilka lat później, temu wysokiemu będzie brakowało podstaw, które powinien pojąć w początkowej fazie swojego rozwoju.

Osobiście, jestem zwolennikiem jak najpóźniejszego wkładania zawodników w ramy danej pozycji. Na Moje Oko idealny zawodnik, to taki który gra na swojej pozycji, jednak gdyby kazano mu zagrać na innej to... dałby radę. A nawet jeśli nie dałby rady, to żeby chociaż w jakimś stopniu potrafił wykonywać zadania, które niekoniecznie są przypisane do jego pozycji.

Do takich przemyśleń zmusiła mnie wczorajsza akcja Możdżonek - Lemański. "Możdżon" wchodzi w miejsce rozgrywającego na podwyższenie bloku, Resovia ma "piłkę w górze" i Możdżonek rozgrywa, nie wystawia, rozgrywa na czystą siatkę do Lemańskiego! Oczywiście, nie wygląda to atrakcyjnie, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jest punkt i to, że rywale w ogóle się tego nie spodziewali! No, bo w sumie jak mogli się spodziewać. :D

Marcin Możdżonek, 211 centymetrów wzrostu, grubo ponad 100 kilogramów wagi. Nigdy nie uważałem go za wirtuoza siatkówki, jednak zawsze zrobił i robi „swoje”. A dodatkowo widać, że potrafi odnaleźć się w innym miejscu na boisku. Oczywiście, nie wykonuje tego pięknie od strony wizualnej i koordynacyjnej, ALE, wykonuje! Pamiętacie jego obrony podczas turnieju kwalifikacyjnego do IO w Berlinie? Stał, tam gdzie powinno się stać, nisko na nogach, podbił piłkę dokładnie. Być może brzmi to dziwnie, że obrona u siatkarza, czy rozegranie jest czymś "więcej", ale takie nastały czasy.

Oglądam sporo siatkówki, czy to tej PlusLigowej, czy pierwszoligowej w wydaniu kobiecym i męskim. Poziom gry jest wysoki, przyjemnie się to ogląda. Jednak coraz częściej, w oczy rzucają się zagrania, które... kłują! Nagminne, nieczyste drugie odbicie przez innych zawodników niż rozgrywający. Bardzo częste nieumiejętne podbijanie piłek przez innych zawodników niż libero. Brak zdolności atakowania i odnajdowania się na boisku na innej pozycji niż "moja". Jak nie będzie piłki idealnie "postawionej" w danym miejscu, to już jest zła i nie da się atakować i tak dalej. To jest właśnie, Na Moje Oko, pokłosie wczesnego "wkładania" zawodników w ramy danej pozycji i zaniechanie elementów, które dla wybranej pozycji nie są do końca konieczne.

Nie wiem czy będziecie kojarzyć, ale mam nadzieję, że tak. Kiedyś na polskich parkietach mogliśmy oglądać Roberta Szczerbaniuka, ksywa "Benek :D. Był to jeden z najbardziej "plastycznych" środkowych, jakich widziałem na oczy. Dla "Benka" nie było problemem rozgrywanie, bronienie w padzie siatkarskim, zagrywka z wyskoku, a nawet granie na innej pozycji. Pamiętam, jak podczas spotkania AZS Częstochowa - Skra Bełchatów, przyjmujący AZS-u grali... średnio. Stąd na trzeciego seta, trener Brooking postanowił ustawić Szczerbaniuka na... przyjęciu! "Benek" wyszedł i jak gdyby nigdy nic, zaczął grać na pozycji przyjmującego. Przyjmował, bronił, atakował, gdyby ktoś spojrzał z boku, nie miałby podstaw do tego, aby uważać Szczerbaniuka za nowicjusza na tej pozycji. Czy coś takiego jest dzisiaj możliwe? Śmiem wątpić.

Oczywiście, nie mówię o wszystkich zawodnikach, bo takie ujednolicanie nie ma prawa bytu. Jednak bardzo mocno rzuca się w oczy to co wyżej opisałem. Dlaczego? Moją przyczynę znacie.

Oczywiście, czasy się zmieniają, siatkówka się zmienia, to prawda. Jednak uważam, że dawna szkoła siatkówki, kiedy każdy zawodnika potrafił wykonywać swoje obowiązki na bardzo dobrym poziomie, a resztę na dobrym, była prawidłową drogą. Obecnie, wydaje mi się, że już w rozgrywkach młodzieżowych stawiamy na wynik, a nie na systematyczny, czasami wolny, mało widoczny, ale zawsze rozwój dzieciaków.


P.S. Do głowy przyszedł mi jeszcze jeden bardzo „plastyczny” zawodnik, Daniel Pliński. Zawodnik, który niedawno skończył 38 lat, a mimo upływu lat, swoim nadgarstkiem „czesze” większość rywali. ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz