wtorek, 7 kwietnia 2015

Dno i metr mułu



Jak kocham tę dyscyplinę, tak osoby Nią rządzące wywiózłbym na taczkach tam gdzie pieprz rośnie. Każdy kolejny pomysł jest coraz bardziej absurdalny. Władze CEV osiągnęły już dno, jednak najwidoczniej postanowiły jeszcze pójść dalej i zakopać się metr w mule. 




Już od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad tym czy we władzach CEV siedzą odpowiednie osoby. Jednak słysząc o ich kolejnych ciekawych pomysłach zacząłem zadawać sobie inne pytanie: czy osoby siedzące na najwyższych stołkach federacji są w pełni zdrowe na umyśle? Ich głównym celem powinno być Na Moje Oko rozwijanie dyscypliny. Natomiast ich decyzje i pomysły zakrawają o kpinę. Zamiast zająć się zbudowaniem atrakcyjnego produktu dla sponsorów, aby rozgrywki były dla klubów opłacalne to władze robią wszystko, żeby rzucać klubom dodatkowe kłody pod nogi. A no i co najważniejsze, nakładają na kluby kary za... w sumie wszystko. Dobra, ale przechodząc do cudownych pomysłów kierownictwa.

Europejska Federacja Siatkówki (CEV) uważa, że mecze siatkówki są za długie. A więc cudownym pomysłem władz jest... ograniczenie radości zawodników po zdobytym punkcie. Jak to miałoby być egzekwowane? Wyobraźcie sobie taką sytuację, akcja na 14:13 w tie-breaku, meczu o złoto i zawodnik kończący akcję nie ma prawa się cieszyć?! A jak podskoczy z radości i podniesie ręce? Czerwona kartka? No ludzie! Pan prezes Meyer powiedział, że nie będzie karał zawodników za radość, w takim razie po co w ogóle taki pomysł?! Po co wymyślać coś, czego nie jest się w stanie egzekwować? Dla mnie, jak i pewnie dla wielu osób spotkanie siatkarskie to jest pewnego rodzaju spektakl. Kibice przychodzący na mecze oczekują emocji, radości u zawodników. Chcą się nacieszyć grą, klimatem, a nie rach ciach ciach, byle szybciej i po meczu. Sport to jest rozrywka, nie wizyta w spożywczaku czy u dentysty. Kibice chcą, aby zawodnicy wchodzili z nimi w pewnego rodzaju interakcję. A władze chcą zrobić z zawodników jakieś maszyny, zapominając o tym, że są to przecież zwykli ludzie, którzy również są podatni na emocje. 

Czasami odnoszę wrażenie, że federacja chce zrobić wszystko żeby obrzydzić ludziom siatkówkę. Jakiś czas temu męczyliśmy temat dotykania siatki. W międzyczasie wynikały jakieś mniejsze lub większe „akcje”, jak choćby problem z obsadą sędziowską, która na mecze jeździła z drugiego końca świata za co płacić musiały oczywiście kluby. Dodatkowo koniecznie zielone piłki i stroje dla libero. A no i wielkie pudło dla sędziego, bo przecież słupek sędziowski to za mało. Nie można zapomnieć również o ostatnim pomyśle władz z unowocześnieniem systemu challenge. Miał to być wielki hit europejskiej federacji wymyślony na turniej finałowy Ligi Mistrzów. Specjalny tablet, za pomocą którego trenerzy mieli sygnalizować chęć sprawdzenia decyzji arbitra. I co? Kolejna kompromitacja, przy pierwszej okazji okazało się, że system nie działa i nie został wcześniej przetestowany. Już podczas pierwszego meczu szybko okazało się, że nowinka CEV okazała się niewypałem. Nie pierwszy i niestety najprawdopodobniej nie ostatni raz. A na deser jeszcze nagroda najlepszej rozgrywającej turnieju Ligi Mistrzyń dla Maji Ognjenović. Chyba tylko ludzie z CEV mogli podjąć taką decyzję, bo wszyscy „normalni” kibice, dziennikarze widzieli, że Ognjenović była najsłabszą rozgrywająca podczas tego turnieju, no ale to CEV. Podsumowując to wszystko, Na Moje Oko Pan prezes Meyer powinien już odejść na emeryturę a nie siedzieć przy władzy i bombardować nas raz po raz tak cudownymi pomysłami.

A skoro tak bardzo władze chcą skracać spotkanie siatkarskie, co już jest dla mnie głupotą, to myślę, że jest wiele innych sposobów na to, żeby to zrobić. Innych, a przede wszystkim mądrzejszych i bardziej rozsądnych. Realnym polem manewru jest dla mnie choćby skrócenie setów do 21, jedna przerwa techniczna jak to ma miejsce w Seria A, jedna przerwa na żądanie trenera, jedna możliwości skorzystania z systemu challenge na seta czy choćby kończenie seta zdobyciem 25 punkty, bez gry na przewagi. Pewnie można by jeszcze wymyślić kilka mądrych pomysłów, które będą rozsądne i nie będą zakrawać o zdrowy rozsądek. No, ale po co? Idąc tokiem myślenia władz CEV za niedługo pewnie zakażą drużynie broniącej skakania do bloku, zepsucie zagrywki będzie kończyło seta itd. Cyrk na kółkach.

Naprawdę, nie rozumiem tego co wyprawiają Ci panowie z CEV. Zamiast zachęcać ludzi do oglądania spotkań, szukać sponsorów, rozwijać się, robić systematyczne kroki na przód to oni regularnie z każdym kolejnym „super” pomysłem robią dwa kroki wstecz. Pozostaje zadać sobie tylko jedno zasadnicze pytanie. Czy leci z nami pilot?

Paweł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz