poniedziałek, 20 lipca 2015

Marcin Gortat - Ogromny szacun!

 
W sobotę i w niedzielę w krakowskiej Tauron Arenie wraz ze swoim Campem gościł nasz jedynak w NBA Marcin Gortat. Na obu tych wydarzeniach miałem przyjemność być, jednym słowem: SZACUN!
 
 
 


W sobotę miałem przyjemność zawitać na jeden z Campów Marcina Gortata i powiem Wam, jestem pod ogromnym wrażeniem! Ogromny szacunek dla samego Gortata, która poświęca swój własny, wolny czas i stara się rozwijać koszykówkę w naszym kraju, stara się odrywać dzieciaki od komputerów, tabletów itd. A równie dobrze mógłby wylegiwać się na jakiś plażach czy Bóg wie gdzie i odpoczywać przed zbliżającym się sezonem NBA.
Inna sprawa, to jak te dzieciaki patrzą na Gortata jest czymś niesamowitym! Uwierzcie mi, one są w niego wpatrzone jak w obrazek. Zasuwają na tym Campie aż miło, nie odpuszczają ani na chwilę. Powiem Wam, że patrząc na poziom gry niektórych dzieciaków to aż mi się włos na głowie jeżył. Naprawdę! Na samym Campie w Krakowie, tak Na Moje Oko było około dziesięć takich prawdziwych perełek, wśród dziewczyn jak i chłopaków. Z przyjemnością oglądało się to, jak te dzieciaki chcą się pokazać swojemu idolowi.
Sama organizacja całego Campu również stała na najwyższym poziomie, dzieciaki mogły poczuć się jak gwiazdy! Każdy uczestnik dostał piłkę, koszulkę, autografy, zdjęcia, poczęstunek, wszystko, wszystko, wszystko! Przypomina mi się scena z filmu pt. „Chłopaki nie płaczą” która idealnie opisuje całą organizację Campu, Gortat występuje w roli Pana Łazuki i cytując: ….


Masz zrobić tak, żeby było miło! Weźmiesz najładniejsze panienki, najlepszy alkohol i tyle koksu ile dasz radę unieść. Kiedy któryś z nich odkręci kran ma z niego lecieć Johny Walker … Wszystkiego ma być w opór! A jak będą chcieć iść do Muzeum Lotnictwa, to ich weźmiesz do Muzeum Lotnictwa ***** jego ***! J

 
I tak właśnie było! Każdy szczegół był dopracowany do perfekcji, 100% profesjonalizmu. Gwiazdy, które Gortat ściągnął do Polski, Bo Outlaw, Otto Porter, trenerzy z Waschington Wizards, mega mega szacunek! I co najważniejsze, każda z tych osób była w pełni oddana tym dzieciakom, nikt im nie odmówił zdjęcia, autografu, krótkiej rozmowy. A co najważniejsze, sam Gortat był chyba najbardziej zaangażowaną osobą, chciał poświęcić choćby sekundę każdemu uczestnikowi, przybić piątkę, coś doradzić. Biegał, krążył po hali, ogromny szacun!
 


 
A tak z czysto wychowawczego punktu widzenia, nigdy nie widziałem, żeby jedna osoba potrafiła tak panować nad tak liczną grupą dzieciaków. J
W niedzielę natomiast odbył się pojedynek Wojsko Polskie kontra Gortat Team, czyli finał ósmej już edycji Marcin Gortat Camp. Samo spotkanie, było starciem numer cztery, wcześniej dwukrotnie wygrała drużyna Gortata, raz górą byli żołnierze. I podobnie jak wcześniejsze treningi z dzieciakami tak i wieńczący finał, był na najwyższym poziomie. Organizatorzy przygotowali wiele atrakcji dla kibiców konkursy, zabawy no i przede wszystkim koszykówka, na przyzwoitym poziomie.
Jako, że wojskowi byli jednymi z głównych bohaterów tego spektaklu nie mogło zabraknąć również wojskowych elementów, stąd auto wojskowe, na którym wjechał do hali team Gortata oraz żołnierze zsuwający się z dachu Areny. Dodatkowo, co wywołało u mnie bardzo duże emocje to fakt, że gościem specjalnym meczu był Pan Aleksander Tarnowski, oficer Armii Krajowej, cichociemny, honorowy kombatant Jednostki Wojskowej GROM, którego cała Arena przywitała owacją na stojąco, tego nie da się opisać słowami, ja nie potrafię, to trzeba było zobaczyć i poczuć, łezka w oku się zakręciła i ciarki przeszły po całym ciele.
Dzięki temu, że Gortat do swojego teamu ściąga ludzi z różnych środowisk, koszykówka, sport, przyciąga coraz to większą liczbę osób. Ktoś kto przyszedł na mecz Gortata Team – Wojsko Polskie mógł przyjść tam dla wojskowych, muzyków, siatkarzy, kabareciarzy itd., ale obejrzał mecz, wróci do domu, poczyta, zainteresuje się całym Campem, sportem, powie komuś, że był, że widział genialny mecz!
Podsumowują, marzę o tym, aby takich przedsięwzięć było jak najwięcej! Nigdy wcześniej nie miałem okazji obserwować tego z bliska, dlatego tym bardziej wywarło to na mnie tak ogromne wrażenie. Chciałbym aby możliwość treningów ze swoim idolem mieli również młodzi adepci piłki nożnej, siatkówki, tenisa i innych dyscyplin. Widząc motywację tych dzieci, widząc to jak one chcą się pokazać swojemu idolowi ręce same składają się do oklasków. To jest sport, to są emocje, to jest piękne!
 
Paweł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz