poniedziałek, 28 listopada 2016

Alessandro Chiappini: Poświęciłem siatkówce całe swoje życie!


O tym jak to się stało, że rozpoczął pracę w Krakowie, o celach, o pracy, o presji, o byciu trenerem reprezentacji Polski i wiele innych. To wszystko w rozmowie z nowym trenerem Proximy Kraków, Alessandro Chiappinim!





Jak to się stało? Alessandro Chiappini w Proximie Kraków?

Jakiś czas temu spotkałem i poznałem się z Łukaszem (Łukasz Kadela, prezes klubu – dop.red), porozmawialiśmy o siatkówce, o życiu, po prostu nawiązaliśmy znajomość. Rozmawialiśmy później jeszcze kilka razy, aż w końcu pojawił się temat współpracy. Klub szukał trenera, ja byłem w danej chwili „wolny” i dalej to już się potoczyło.

Łukasz przedstawił mi bardzo ciekawy projekt, z pomysłem, z wizją. Projekt, który chce krok po kroku wskakiwać poziom wyżej, nie chodzi o nagłe zdobywanie medali, pucharów, tylko o ciągłe rozwijanie. Dodatkowo mam w pamięci i wiem, czym dla ludzi w Polsce jest siatkówka, jak bardzo kochacie tę dyscyplinę. Kilka chwil zastanowienia i zdecydowałem się, że „wchodzę w to” i tak zacząłem pracę w Proximie. 

Mówi trener o kilku aspektach, jednak co było główną przyczyną podjęcia pracy w Proximie?

Ciężko stwierdzić, każdy aspekt o którym wspominałem wcześniej był ważny. Jeśli miałbym wybrać ten główny, to najprawdopodobniej wskazałbym długofalowość. Bardzo ciężko w obecnych realiach znaleźć klub, który ma pomysł, który ma projekt i chce się systematycznie rozwijać. W większości przypadków są to krótkie kontrakty, kupienie kilku zawodniczek, zdobycie medalu i koniec.

Jednak wiemy jakie jest życie, nie wszystko da się kupić. Jeśli chcesz zbudować coś trwałego, musisz pracować, potrzebujesz czasu. Oczywiście można zrobić fantastyczny wynik w rok, ale do tego potrzebne jest dużo szczęścia. Zbudowanie zespołu jest to długi i żmudny proces. Tutaj, w Krakowie, taki zespół ma powstać i ja chcę być częścią tego projektu, tego zespołu.

Sprawdzał trener wyniki naszej drużyny? Może oglądał jakieś spotkania?

Oczywiście, że tak. Nie można przyjść do klubu, nie mając pojęcia o tym jakie ma on wyniki i jak gra. Ciężko powiedzieć coś więcej po obejrzeniu kilku spotkań w Internecie, natomiast gra dziewczyn wywarła na mnie dobre wrażenie. Podczas pierwszych treningów, moje wrażenia się potwierdziły. Widzę, że dziewczyny chcą pracować, są zmotywowane, a dla mnie jako trenera, jest to najlepsze co może mnie spotkać.

Motywacja dziewczyn wpływa również na mnie, one mnie nakręcają, ja nakręcam je, wspólnie się mobilizujemy. Będziemy pracować nad umiejętnościami indywidualnymi, będziemy tworzyć schematy rozegrań akcji, ale o tym przekonacie się w najbliższych spotkaniach.

Jest Pan pierwszym włoskim trenerem w I lidze, wie Pan z czym to się wiąże. Wszystkie oczy będą skierowane na Pana…

(śmiech) Nie robi to na mnie zbytniego wrażenia, pracowałem w swojej karierze pod presją, wiem co to jest, wiem jak sobie z nią radzić. Taki jest zawód trenera. Osobiście uważam, że dużo lepiej jest grać i pracować „pod presją”, bo to oznacza, że grasz po coś, możesz coś stracić, jeśli przegrasz. Natomiast gra bez presji, jest… niczym.

Jakie cele postawił przed trenerem zarząd?

Przede wszystkim, pierwszą rzeczą jest systematyczne poprawianie jakości zespołu. Tak jak wspominałem wcześniej, nie chodzi tutaj o medale, puchary, one przyjdą gdy będzie się rzetelnie pracować. Chcemy systematycznie poprawiać wszystko, co związane jest z drużyną i dookoła niej. Chcę dać drużynie moje doświadczenie, moją wiedzę, nie tylko na boisku, ale również w całym projekcie.

A Pańskie własne cele? Istnieją takowe?

Oczywiście, że tak. Jako trener chcę poprawiać jakoś zespołu, ustalać najlepszą taktykę, rozpracowywać przeciwników, wygrywać mecze i z każdym treningiem stawać się lepszym zespołem. Szanujemy rywali, jednak powiedziałem to już dziewczynom, że musimy przede wszystkim patrzeć na siebie. Musimy się „zbudować”, stworzyć zespół, wtedy wszystko będzie wychodziło nam dużo łatwiej. Jeśli ktoś okaże się od nas lepszy, pogratuluje zwycięstwa, uścisnę dłoń, to jest sport. Najważniejszą kwestią jest zbudowanie zespołu.



Ma Pan problemy z wymową nazwisk niektórych zawodniczek?

(śmiech) Mój język polski nie jest może najlepszy, ale potrafię przeczytać, nawet te najtrudniejsze rzeczy. Staram się jak mogę i mam nadzieję, że dziewczyny wybaczą mi początkowe niedociągnięcia językowe. 

Co Pan powie o siatkówce w naszym kraju? Miał Pan okazję ją podziwiać podczas pracy w Atomie, teraz wraca Pan do Polski. Jest lepiej, a może gorzej?

Za czasów mojej pracy w Atomie, sporo klubów walczyło o najwyższe cele. Obecnie kilka z tych klubów, znacząco obniżyło swój poziom. Muszyna, Dąbrowa, Atom, pojawił się niesamowicie mocny Chemik Police. Liga bardzo się zmieniła, ten sezon będzie bardzo wyrównany od miejsca drugiego w dół. Myślę, że drużyna z Łodzi może sporo namieszać w tym sezonie. Jednak pozycja Polic jest niepodważalna.  

Podczas Pańskiej pracy w Atomie, mieliście wyniki, ale mieliście też dość poważne problemy finansowe…

To prawda. W drugim sezonie mojej pracy mieliśmy problemy, były one naprawdę spore. Wydawało się to tragiczne, ale tu nie chodzi tylko o kwestie finansowe. Kilka zawodniczek opuściło klub i ja je rozumiałem. To było trudne doświadczenie, gdyż czasami nie mieliśmy wystarczającej ilości zawodniczek do trenowania. Zdarzało się, że w trakcie spotkania nie miałem kim zastąpić zawodniczki na pozycji. Jednak te problemy sprawiły, że jako drużyna zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Co nie zmienia faktu, że problemy się nie rozwiązywały, a ich finał miał miejsce w sądzie.

Od kiedy pamiętam, jeśli tylko nasza żeńska reprezentacja poszukuje trenera, to Alessandro Chiappini zawsze jest kandydatem. Dlaczego nigdy nie udało się Panu objąć tego stanowiska?

Szczerze, tylko raz było to możliwe. Inne przypadki to tylko i wyłącznie plotki, z nikim nie rozmawiałem, nikt do mnie nie dzwonił. Był moment, kiedy prowadziłem rozmowy ze związkiem, spotkaliśmy się kilkukrotnie. Dotarłem do końcowego etapu selekcji, jednak wtedy związek postawił na Marco Bonittę.

A myśli Pan jeszcze czasami o tej posadzie?

Każdy trener o tym myśli. Polska ma wiele utalentowanych zawodniczek, relacja kluby-reprezentacja również wygląda interesująco. Uważam, że przyniesie to wiele sukcesów. Popełniono kilka błędów, złe selekcje na różnych poziomach, ale nie ma ludzi bezbłędnych.

Praca z reprezentacją często podporządkowana jest Igrzyskom, to oznacza czteroletni cykl. Jeśli nie zaufasz trenerowi i będziesz zmieniał ich co rok, to nie będzie stabilizacji, która jest w siatkówce bardzo potrzebna.

Siatkówka kocha stabilizacją.

Tak, jeśli nie spędzisz godzin, dni, miesięcy razem na parkiecie, na treningach to nie osiągniesz sukcesu. Chyba, że będziesz jakiś szczęśliwcem. Serbia, Holandia, Niemcy za Guidettiego, Włochy, Brazylia, te drużyny mają bądź miały wyniki, bo zaufały trenerowi.

Rozmawiamy o sukcesach. Pan również odniósł wiele sukcesów, z różnymi drużynami, w różnych rozgrywkach. Teraz czas na sukcesy z Proximą?

Życzę tego sobie, jak i klubowi. To będzie przyjemność dla mnie, dla klubu, dla miasta. Projekt Proximy jest bardzo interesujący, włożę wszystkie moje zdolności i wiedzę w to, aby Proxima odnosiła jak największe sukcesy.

Ma Pan już przepis na sukces?

Mam idee. Teraz potrzebuję kilku dni na poznanie miejsca, klubu, zawodniczek. Muszę sobie wszystko poukładać. Mamy interesujący projekt, ciekawe miejsce, teraz trzeba ciężko pracować, aby te możliwości wykorzystać jak najlepiej się da. Podnosić jakość drużyny, całego klubu. Krok po kroku, wskakiwać na wyższe poziomy.

A jak ocenia Pan miasto?

Uważam, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce.

W jednym z wywiadów stwierdził Pan, że „Siatkówka jest moją pracą, pasją, życiem.” Coś się zmieniło?


Nic! To jest to co kocham, to co uwielbiam robić. Poświęciłem siatkówce całe swoje życie, wiele razy zmieniałem miejsce zamieszkania, nawet kraje, wszystko dla siatkówki. Jak widać, nic się nie zmieniło. Cieszę się z tego co robię, czuję w sobie ogromną motywację, bo widzę możliwości, widzę potencjał i dla mnie, jako dla trenera, są to najlepsze warunki do pracy. Teraz czas dać z siebie wszystko. 

Paweł 

foto: onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz