czwartek, 14 kwietnia 2016

Bohaterowie są i odchodzą, legendy zostają na zawsze!


Człowiek, dla którego zarywałem noce. Człowiek, dla którego chodziłem na boisko, próbowałem wykonywać jego akcje. Nie zawsze wychodziło. Ikona NBA postanowiła pożegnać się z parkietem, a to Na Moje Oko zamyka pewien rozdział w koszykówce.





Kobe Bryant to imię i nazwisko w ostatnich dniach odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Dlaczego? Doskonale wiemy, ale przypomnę, 37-letni Kobe postanowił zawiesić buty na kołku! Szkoda, bo był to zawodnik, który zaszczepił we mnie zainteresowanie do koszykówki. To dla Lakersów zarywałem nocki, to plakat Kobe’go miałem powieszony na ścianie, to Lakersami grałem zawsze czy to na komputerze czy Play Station w NBA. Kobe i jego magia, sprawiły, że zostałem wciągnięty przez basketball!

Czytałem kilka książek, w których autorzy wspominali Bryanta i opisywali go jako koszykarskiego świra. Oczywiście jako człowiek miał swoje dobre i złe strony, nie ma ludzi doskonałych. Phil Jackoson bardzo często powtarzał, że był upartym samolubem. Gdy trener poprosił Bryant’a, żeby więcej podawał co zrobił Kobe? Zaczął oddawać dwa razy więcej rzutów. Kobe to koszykarski świr, który zawsze chciał być najlepszy, zawsze dążył do perfekcji, do zwycięstwa! Na wielu treningach krzyczał na starszych zawodników, żeby trenowali ciężej, kłócił się z nimi, popadał w konflikty, a to wszystko po to, żeby być najlepszym! Jeśli ktoś pracował nie tak mocno jak Kobe, z miejsca stawał się jego wrogiem.

Bryant potrafił wstawać o 2 w nocy i jechać na halę trenować rzuty wolne, gdyż w ostatnim meczu miał tylko 70% skuteczności, a tak być nie mogło! Przyjeżdżał na treningi dwie godziny wcześniej i wyjeżdżał dwie godziny później, jego życiem była koszykówka. Był świrem! A jak doskonale już wiecie, ja takich sportowych świrów uwielbiam! Pewnie właśnie dlatego tak bardzo lubię, lubiłem Bryanta!

Co jeszcze zapamiętam? 22 stycznia 2006 roku. Przeciętni Lakers grają ze słabymi Raptors. Pozornie jeden z meczów bez znaczenia przerodził się w dzień, który zapamiętam ja, jak i wszyscy fani NBA na długo jako jeden z najlepszych popisów strzeleckich w historii. Kobe Bryant rzucił 81 punktów. To jedno z wielu wspomnień, które pozostaną w mojej głowie. Charakterystyczny rzut z odchylenia, to jest poezja!

Kobe Bryant… 20 lat w barwach jednej drużyny, 5 mistrzostw, dwa tytuły MVP finałów, MVP sezonu zasadniczego, trzeci strzelec wszech czasów, dwa złote medale olimpijskie, blisko 56 tysięcy minut na parkietach NBA – nic dodać, nic ująć. Fenomen.

Jak król może żegnać się ze swoją miłością? Po królewsku! Kobe, przekazał informację o zakończeniu kariery za pomocą listu, który był przygotowany dla każdego kibica w złoto-fioletowej kopercie i leżał na każdym krześle w hali, przed jednym ze spotkań! Tylko On mógł wymyśleć coś takiego! A jak brzmiał wcześniej wspomniany przeze mnie list? Naszykujcie sobie chusteczkę!

„Droga koszykówko.

Od momentu,

w którym zacząłem skręcać skarpetki ojca
i rzucać wyimaginowane
zwycięskie rzuty
w wielkim Western Forum,

wiedziałem jedną rzecz:

Zakochałem się w Tobie.

Miłość była tak głęboka, że oddałem jej wszystko

Od mojego umysłu po ciało
do mojej duszy i ducha.


Jako 6-letni chłopiec

mocno w Tobie zakochany,
nie widziałem końca tego tunelu
Widziałem tylko siebie z niego wybiegającego.

Zatem biegłem.



Biegłem przez wszystkie parkiety,

za każdą piłką specjalnie dla Ciebie
Prosiłaś o moje poświęcenie
oddałem Ci serce,
bo dostałem o wiele więcej.


Grałem mimo słodszych i gorszych momentów,

nie dlatego, że to było wyzwanie,
ale dlatego, że mnie prosiłaś.
Zrobiłem dla Ciebie wszystko,
bo tak robi każdy,
któremu pozwalasz poczuć się tak żywym,
jak pozwoliłaś mnie.


Dałaś 6-latkowi jego marzenie o Lakers

i zawsze będę Cię za to uwielbiał.
Nie mogę jednak dłużej robić tego z taką obsesją.
Ten sezon jest ostatnią rzeczą, jaką mogę ci dać
Moje serce nadal znosi bicie
Mój umysł nadal znosi walkę,
jednak moje ciało wie, że czas się pożegnać.


Jest w porządku,

jestem gotów odpuścić.
Chcę, żebyś to wiedziała,
abyśmy mogli się cieszyć każdą pozostałą chwilą.
Dobrą i złą.


Daliśmy sobie wszystko, co mieliśmy.
Wiemy, że bez względu na to, co będzie dalej,

nadal pozostanę tym dzieciakiem
z podwiniętymi skarpetkami,
śmietnikiem postawionym gdzieś w rogu,
z 5 sekundami na zegarze
i piłką w ręku.


5…4…3…2…1…

Na zawsze oddany,

Kobe.”




Jak mogło wyglądać ostatnie spotkanie króla? Wiadomo! Królewsko! Kobe zdobył 60 punktów w swoim ostatnim meczu, przeciwko Utah Jazz. Wielka gwiazda, odchodząca z rekordem punktowym sezonu w swoim ostatnim meczu! Co ciekawe, ostatnie zagranie, którym zapisał się w statystykach, to… kluczowe podanie, a w karierze znany był z tego, że wolał zbyt często nie dzielić się piłką! Taka historia!

Media społecznościowe huczą, wszyscy wrzucają swoje zdjęcia z KB, udostępniają itd. itd. Wszyscy chcą pożegnać tego wyjątkowego zawodnika! Dlaczego? A to dlatego, że bohaterowie są i odchodzą, a legendą pozostaje się na zawsze!

Dziękuje Kobe za te 20 lat! 

P.S. Swoją drogą jakie to musi być ciężkie, po tylu latach, po tylu treningach, odchodzisz... Na Moje Oko to jak taka "mała śmierć", bo na pewno duża część tego zawodnika umiera... Kobe, byłeś, jesteś i będziesz WIELKI! 

Paweł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz