czwartek, 28 kwietnia 2016

Cienka linia między bohaterem a przegranym

Środowe spotkanie LM piłkarzy ręcznych pomiędzy VIVE Tauron Kielce a SC Flensburg – Handewitt, po raz kolejny zmusiło mnie do zastanowienia się nad tym, jak mało dzieli w sporcie, bohatera od przegranego, jak cienka jest granica między zwycięstwem a porażką. 






Od wczoraj wszyscy jesteśmy w euforii, cieszymy się z kolejnego awansu do Final Four polskiej drużyny, słusznie! Z takich rzeczy i z takich sukcesów trzeba się cieszyć! No i oczywiście liczymy na więcej, na medal!

Wracając jednak do samego spotkania i jego ostatnich trzech sekund. VIVE prowadzi 29:28, kielecka drużyna gra w podwójnym osłabieniu i nie może stracić bramki. bo remis 29:29 do dalszej fazy rozgrywek premiuje drużynę z Flensburga. Zaczyna się akcja, Glandorf dostaje piłkę wychodzi w górę, podaje do Mogensena, który znajduje się przed kielecką bramką i zabiera się za wykonaniu rzuty, wtedy "od tyłu", agresywnie atakuje go skrzydłowy VIVE Tobias Reichmann, który w opinii wielu fauluje Mogensena (rzut karny), a według opinii sędziów tego spotkania nie. Ostatni gwizdek i VIVE, całe Kielce, cała Polska cieszy się z awansu, drużyna przeciwna zgłasza pretensje do sędziego, który swojej decyzji nie zmienił.

Tutaj od razu zaznaczę, że nie lubię oceniania sędziów, a tym bardziej w piłce ręcznej, gdzie sędziów jest tylko dwóch, na boisku dzieje się sporo. Dodatkowo, jest to sport bardzo kontaktowy i podejmowanie decyzji jest Na Moje Oko ultra trudne!

Jednak z drugiej strony, rozumiem rozgoryczenie zawodników z Flensburga, trenera Vranjesa, który na pomeczowej konferencji prasowej pogratulował VIVE zwycięstwa, zachowywał się jak "gość", pomimo tej buzującej frustracji potrafił docenić rywala. Jednak zwrócił uwagę na jedną rzecz -  Nie po to trenujemy każdego dnia i dajemy z siebie wszystko, by takie sytuacje decydowały o naszym losie. Jest mi wstyd za decyzje sędziów. Z tym wstydem Na Moje Oko chyba przesadził, jednak jestem w stanie go zrozumieć.

W podobnym tonie wypowiadał się skrzydłowy, Svan Lasse. - Godziny treningów, 50 meczów i zostaliśmy odprawieni w ten sposób. Komuś przydałyby się jaja! Wszystko ok, ale ostatnie zdanie bardzo mi się nie podoba. Szacunek do drugiej osoby zawsze musi być.

Powtórzę się, ale naprawdę rozumiem rozgoryczenie, żal, smutek ekipy z Flensburga. To musi cholernie boleć! Przejdę do meritum tego tekstu, a więc cienkiej granicy pomiędzy zwycięstwem a przegraną, między bohaterem a przegranym, między łzami szczęścia a łzami goryczy, tyci tyci. 

Wyobraźmy sobie sytuację, w której to nasza drużyna, byłaby tą przegraną. Zamiast tej radości, byłby smutek. To przedstawiciele naszej drużyny mieliby pretensje i żale. To my mielibyśmy spuszczone głowy, a kibice z Flensburga świętowaliby awans swojej drużyny. Cienka, oj bardzo cienka jest ta granica.

Zostawmy już wczorajsze spotkanie, bo takich batalii było dużo więcej! Wielokrotnie to nasi zawodnicy musieli cierpieć, a my kibice razem z nimi. Jak choćby Puchar Świata siatkarzy, czy ostatni przypadek Skry Bełchatów, której do awansu do finału brakło jednego seta! Często, gęsto o zwycięstwie w sportach motorowych decyduje setna sekundy, przysłowiowy „błysk szprychy”. W skokach o tym kto wygra często przesądza 0,1 punktu. Takich przypadków można wymieniać bez końca. Godziny treningów, setki meczów i o, tym, czy jesteś zwycięzcą czy przegranym decyduje jedna bramka 20 sekund przed końcem, decyduje jeden set, jedna setna sekundy, 0,1 punktu, tyci, tyci.

Oczywiście trenerzy po tym jak ochłoną mówią, że trzeba było rzucić wcześniej dwie, trzy bramki i nie byłoby problemu, albo że trzeba było wygrać lub nie przegrać seta wcześniej, skoczyć dalej, lepiej, fakt. Jednak mimo wszystko, zawsze lepiej być o ten milimetr lepszy.
Na takim poziomie o zwycięstwie, bardzo często, decydują niuanse, szczegóły, szczególiki. To jeszcze bardziej podkreśla, tą minimalną różnicę między bohaterem a przegranym! Różnice między tym, który jest noszony na rękach a tym, który siedzi w szatni, ze spuszczoną głową. Różnica sportowa jest minimalna, cienka, a czasami nie ma jej wręcz w ogóle! Jednak różnica emocjonalna, psychiczna po ostatnim gwizdku jest kolosalna!

Puenta? Jest! Zawsze jest, musi być! Jako inteligentni kibice, jako prawdziwi kibice, nie patrzmy, nie klaszczmy, nie skupiajmy się tylko na zwycięzcach. Często Ci przegrani zasługują na równie wielki szacunek, a czasami nawet na większy.



Paweł 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz