Dwa dni temu w moim pierwszym poście,
życzyłem sobie.. „Żeby
tenisiści miotali swoimi forhendami, backhandami, returnami!” I
szczerze wierzyłem w to życzenie! Jednak nie myślałem, że spełni
się aż tak szybko. :)
Puchar Hopmana to turniej uznawany za
nieoficjalne mistrzostwa świata zespołów mieszanych. Turniej co
roku odbywa się w mieście Perth w stanie Australia Zachodnia. Rok
temu nasza para (Radwańska-Panfil) poległa dopiero w finale. W tym
roku było inaczej!
Wygrany mecz z Australią 3:0, z Wielką
Brytanią 2:1 oraz porażka z Francja 1:2 to bilans polskiego miksta
w grupie, który dał im awans do wielkiego finału! A tam czekali
niezwykle mocni Amerykanie!
Potyczkę obu mikstów rozpoczął
pojedynek Pań, w którym to Agnieszka Radwańska PIERWSZY raz w
historii, podkreślam PIERWSZY! Pokonała Serenę Williams! Do tej
pory udało jej się z nią ugrać ledwie jednego seta w ośmiu
oficjalnych spotkaniach. Więc nie trzeba dodawać jak niespodziewana
jest to wygrana. Jednak o tym, jak wielka i mistrzowska, już trzeba
trąbić! Radwańska w kapitalny sposób rozprawiła się z młodszą
z sióstr Williams, w trzecim secie oddając jej tylko jednego gema!
Następnie na kort wyszli panowie i
tutaj już nie było tak kolorowo. Jerzy Janowicz poległ w meczu z
Johnen Isnerem 0:2. Do zwycięstwa nie zabrakło wiele, ponieważ
pierwszy set przegrany został po morderczym tie-breaku (10:12), a
drugi set 4:6. Natomiast porażka to porażka. Co napawało mnie
optymizmem to postawa Janowicza, który był bardzo mocno
zdeterminowany! A ta porażka jeszcze bardziej go wzmocniła!
Wszystko miało rozegrać się w mikście...
… a w nim Polacy dali pokaz gry
zespołowej! Z uśmiechem na twarzy nie dali żadnych szans swoim
przeciwnikom! A „szefowa” Radwańska cały czas trzymała rękę
na pulsie i nie pozwalała Janowiczowi zbyt wysoko odlecieć. Nawet
spięcie z sędziną nie sprawiło, że Janowicz obniżył swój
poziom gry czy zdekoncentrował się. A często mu się to zdarzało
(!), natomiast działo się to w przypadkach kiedy grał sam a nie z
Radwańską. Może Agnieszka powinna zostać jakąś mentorką
Janowicza?! Muszę im to podsunąć!
Jedna z ”oficjelek” w trakcie
ceremonii kończącej turniej rzuciła: „Well done Polska!”
Zgadza się! Well done! Wierzcie w życzenia!
Piona!
Paweł.
foto: http://londynek.net/image/jdnews-agency/2191248/8133-201410011206-lg2.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz