niedziela, 29 marca 2015

Polska siatkówka górą!


Wczoraj mieliśmy do czynienia z historycznym dniem polskiej siatkówki klubowej. W półfinale Ligi Mistrzów zmierzyły się dwa polskie kluby, Asseco Resovia Rzeszów i Skra Bełchatów. Zwycięsko z  tego spotkania wyszli podopieczni trenera Kowala, jednak Na Moje Oko największe zwycięstwo odniosła polska siatkówka!




Na początku słów kilka o samym spotkaniu. Patrząc na suchy wynik 3:0 można by pomyśleć, że Rzeszowianie odnieśli zdecydowane zwycięstwo. Jednak było zupełnie inaczej i było to bardzo wyrównane spotkanie. Żadna z ekip nie pozwalała odskoczyć rywalowi na większą odległość, a jeżeli takowa przewaga się pojawiała to od razu była niwelowana. Dlatego oglądało się to bardzo przyjemnie, bo mecz był na przysłowiowym „styku” a o zwycięstwie decydowały niuanse. Takie jak na przykład zepsuta zagrywka Karola Kłosa w pierwszym secie przy stanie 24:23 dla Resovi. Osobiście bym udusił.

Przechodząc do wspomnianych niuansów. Na Moje Oko Resovia w tym meczu miała lepiej dysponowanego zawodnika na każdej pozycji. Drzyzga lepiej dyrygował grą aniżeli Uriarte. Para Penczew-Ivović była dużo bardziej zbilansowana niż para Conte-Marechal czy Conte-Winiarski. Również Krzysiek Ignaczak rozegrał lepsze spotkanie od swojego vis a vis. Środkowi, na tej pozycji ten mecz był chyba najbardziej wyrównany, bo zarówno Kłos i Lisiniac jak duet rzeszowski Holmes-Nowakowski rozgrywali dobre spotkanie. Jednak największa dysproporcja była widoczna w rywalizacji atakujących i tutaj upatrywałbym głównej przyczyny. Schops grał na 69% skuteczności kończąc 11 z 16 ataków, natomiast Mariusz Wlazły skończył tylko 5 z 20 ataków, co dało mu 25 % skuteczność. Było widać skutki choroby, że nie jest to „ten” Mariusz, którego Skra w tym spotkaniu bardzo potrzebowała.

Polska myśl szkoleniowa zapewniła Polskiej drużynie miejsce w finale Ligi Mistrzów, o tym również trzeba pamiętać! Nie zawsze zagraniczne = lepsze. Trener Kowal przewijał się w sztabach szkoleniowych drużyny z Rzeszowa od 2004r., jednak tak naprawdę to w roku 2011 dostał swoją prawdziwą szansę. Władze klubu obdarzyły go ogromnym kredytem zaufania i teraz to procentuje. Dlatego ogromny szacunek należy się również Panu prezesowi Góralowi, który mimo gorszych chwil drużyny, zawsze wierzył w trenera Kowala i w jego projekt. Oby jak najwięcej takich ludzi w sporcie!

Co dalej? Zenit Kazań ma na papierze dużo lepszy skład, jednak to nie nazwiska grają. Naprawdę w spotkaniu półfinałowym przeciwko gospodarzom turnieju podopieczni trenera Alekny nie pokazali niczego szczególnego. Oczywiście mecz meczowi nie równy i jutro mogą zagrać kosmiczne spotkanie. Jednak wierzę w Resovię! Wierzę, że zgranie i ten długo budowany projekt okaże się lepszy niż szybko sklejony dream teamu za miliony monet. A co!

Nie zapominajmy również o Skrze, bo dla niech brązowy medal również będzie ogromnym sukcesem. A patrząc na ich postawę przez pryzmat całej Ligi Mistrzów, medal im się niewątpliwie należy. Od jakiegoś czasu ekipa trenera Falasci jest „pod formą”, widać to również na naszym ligowym podwórku. Można mieć teraz pretensje do trenera, do zawodników itd. Jednak mimo to, ten medal im się należy. Naprawdę przeszli fazę zasadniczą i pucharową Ligi Mistrzów jak burza, zmiatając rywali. Nie można o tym zapomnieć i nie chcę tutaj w żaden sposób bronić ekipy z Bełchatowa. Natomiast uważam, że ocenianie ich tylko przez pryzmat tego spotkania jest niesprawiedliwe. Dlatego liczę, że jednak jest sprawiedliwość na tym świecie i już niedługo dwa medale zagoszczą w naszym kraju.

Na koniec, co najważniejsze, muszę podkreślić jaka duma mnie rozpierała oglądając ten półfinał! Mimo sporej ilości błędów, głównie w zagrywce, do której można by mieć zastrzeżenia ogólne wrażenie spotkania było bardzo dobre. Była to dobra wizytówka polskiej siatkówki, która i tak jest już w światowej opinii bardzo wysoko plasowana. W porównaniu do pierwszego półfinału ten „polski” bił poziomem na głowę spotkanie Berlin Volleys – Zenit Kazań. Dodatkowo chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na szacunek jakim wzajemnie darzyły się obie ekipy. Nie było jakiś pyskówek między sobą, skakania sobie do gardeł. Pełna kulturka, to się ceni! 

No i co, nie pozostaje nam nic innego jak zjeść niedzielny rosołek i zasiąść do telewizorów! Do boju Resovia! Do boju Skra! 

Paweł. 

foto:http://i.wp.pl/a/f/jpeg/34805/resovia_rzeszow_skra_belchatow_liga_mistrzow_final_four_650.jpeg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz