piątek, 23 stycznia 2015

Na szczęście zostały wspomnienia...

Dzisiaj będzie trochę sentymentalnie. Od jakiejś połowy mojego życia byłem bardzo emocjonalnie związany z częstochowskim AZSem. Jednak dzisiaj oglądając mecz AZS Częstochowa z MKS Banimex Będzin miałem wrażenie, że to przywiązanie gdzieś się ulotniło...





Pamiętam jak dziś, kiedy pierwszy raz miałem przyjemność obejrzeć mecz AZSu. Było to jeszcze w starej hali „Polonia” a AZS występował pod nazwą Galaxia Pamapol Kaffee AZS Częstochowa. Trenerem był Pan Stanisław Gościniak, którego później zmienił na stanowisku Pan Edward Skorek. W składzie grali z tego co pamiętam Winiarski, Szymański, Gołaś, Gierczyński, Panas, Bąkiewicz, Patucha, Ignaczak, Oczko, Szewiński, Dacewicz. I jakoś poczułem, że jest to coś w tej drużynie, coś co sprawiło, że jako dzieciak po zakończeniu jednego spotkania od razu rozpoczynałem odliczanie do następnego. Męczyłem rodziców, żeby wozili mnie na mecze, bo chciałem znowu poczuć to cudowne uczucie, które wtedy gościło w tej drużynie, w tej hali, w tej atmosferze. I było tak przez wiele lat, później byłem nawet jednym z tych chłopaszków, którzy zajmują się obsługą parkietu. Skład się zmieniał, a w tym klubie cały czas było to „coś”. Mimo, że zawodnicy może nie byli z najwyższej półki, to w AZSie odradzali się i grali na swoim najwyższym poziomie. To było piękne i sprawiało, że wszyscy szanowali tę drużynę, kibice kochali, właśnie kibice...

Kibice zapełniający „Polonie” po brzegi sprawiali, że ta hala odlatywała. A co najlepsze często zdarzało się tak, że jakąś połowę trybun co tydzień zajmowały te same osoby. Pokazuje to jaka więź łączyła kiedyś klub z kibicami. Pamiętam jak siedząc na boisku jako chłopiec podający piłki, obserwując trybuny, widziałem te same osoby. Z niektórymi kibicami przeszedłem na „ty”, gdyż co tydzień mieliśmy przyjemność się spotkać, pogadać. Wszyscy byli jedną wielką rodziną.Wokół tego klubu, tej drużyny czuło się jakąś... magię. Było wiele takich spotkań, które były z rodzaju „nie do wygrania”. A dzięki kibicom, hali i atmosferze zawodnikom udawało się je wygrać. Przypomnę tutaj jedno z tych, których nigdy nie zapomnę, mecz z naszpikowaną gwiazdami Iskrą Odnicowo. W hali mogącej pomieścić około trzy tysiące kibiców na tamtym meczu było z sześć. Kibice wchodzili na parkiet, bo nie mogli pomieścić się na przestrzeni dla kibiców. Poziom decybeli przekraczał chyba granice dozwolone na imprezach masowych. Aż się łezka w oku kręci! Przebiegu spotkania i wyniku chyba nie muszę wam przypominać. A po tym jak Marcin Wika zaatakował po bloku a piłka przelobowała Abramova hala „Polonia” odleciała! I takich momentów z tą drużyną można było przeżyć mnóstwo!

A jak ma się sprawa teraz? Jest mi strasznie smutno patrząc na to co dzieje się z AZSem Częstochowa. Na meczach trybuny świecą pustkami, na meczach jest cicho, głucho, ponuro. Relacje na linii klub-kibice strasznie się pogorszyły, a wręcz wydaje mi się, że zanikły. Powód? Jest ich pewnie wiele, jednak chciałbym się skupić na tym co mnie najbardziej denerwuje. Sposób prowadzenia klubu przez władze. Dlaczego z klubu wyganiani są tacy zawodnicy jak Dawid Murek? Ikona polskiej siatkówki. Zawodnik, który swoją charyzmą potrafił czynić cuda. Dla jego osoby setki kibiców przychodziły na mecze. A klub przed sezonem żegna się z nim jak z jakimś odrzutkiem. Nie tak powinno to wyglądać! Nie tak powinno się traktować takich zawodników!

Inna sprawa. Szanuję Michała Bąkiewicza za jego sukcesy, za to jaki miał wkład w polską siatkówkę. Jednak nie przemawia do mnie i nie rozumiem tego co stało się w poprzednim sezonie. Kontuzja pleców, okej, każdemu się zdarza. Jednak nie o to mi chodzi, wybory do europarlamentu w których Bąkiewiczowi lekko mówiąc nie poszło. I nagle powrót, wznawianie kariery. Czemu? Bo na moje oko nie udało się dostać do europarlamentu. Teraz z konieczności został trenerem, i życzę mu jak najlepiej natomiast ta cała sytuacja nie wyglądała dobrze.

Wracając do sposobu prowadzenia drużyny. Naprawdę nie potrafię dostrzec w niej koncepcji, która jest wmawiana przez klub. Młodzi zawodnicy? Młodzi to w tej drużynie może są trzej, czterej gracze. Młodą drużynę to ma Politechnika i jak grają? Spójrzcie na tabele. Wracając do Częstochowy, innym tłumaczeniem było brak zgrania drużyny, no z takim problemem styka się każda drużyna. Brakuje mi jakiejś koncepcji, wizji. Naprawdę jest wielu młodych graczy w Częstochowie, którzy mogliby grać w AZSie i na pewno nie graliby gorzej niż Ci ściągani do AZSu teraz. A chłopaki z Częstochowy grają dla innych klubów i grają naprawdę dobrze. Szkoda.


Reasumując. Smutne jest to co dzieje się z AZSem. Szkoda, ze ta magia, która zawsze towarzyszyła temu klubowi gdzieś się ulotniła. Kibice, którzy zawsze byli wizytówką tego klubu odsunęli się od niego. Naprawdę jest to strasznie smutne. No, ale cóż zrobić. Na szczęście pozostały chociaż wspomnienia... 

Paweł. 

foto: http://archiwum.ksmetro.pl/apc/data/upimage/pipen_puchary_iskra_odincowo_czestochowa_fot._Adrian_Krysiak.jpg 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz