piątek, 9 stycznia 2015

Po co oni to robią?

Rajd Dakar, ostatnimi czasy bardzo często poruszany temat w polskich mediach. Docierają do nas dobre wieści jak znakomita postawa i prowadzenie w klasyfikacji generalnej quadowców Rafała Sonika, czy czwarta lokata w tejże klasyfikacji, tylko że kierowców Krzysztofa Hołowczyca. Jednak docierają też złe informacje jak spłonięcie samochodu Adama Małysza, wczorajsze zniknięcie na kilka godzin Marka Dąbrowskiego czy najtragiczniejsza- śmierć Michała Hernika. Jednak ja chciałbym zwrócić uwagę na inną kwestię... 




...a mianowicie zdumiewa mnie to, jakimi pasjonatami a wręcz maniakami są uczestnicy tego rajdu. Są osobami, które będąc do granic możliwości zaabsorbowane motoryzacją, oddają temu całe swe serce, często ryzykując swe życie. Pozwoliłem sobie na zliczenie liczby osób, które zmarły na trasie Rajdu Dakar i doliczyłem się 54 osób. Dodając do tego setki osób poszkodowanych czy uratowanych w szpitalach, liczba ta zmusza do chwili nostalgii. Nasuwa się pytanie: Po co oni to robią?

Większość z nich to ludzie, mówiąc kolokwialnie, bardzo dobrze ustawieni, którzy osiągnęli w życiu to co mogli osiągnąć i mogliby pozwolić sobie na spokojne życie w zaciszu domowym. Wśród grona tychże śmiałków jest Adam Małysz- nasz Orzeł z Wisły, który zdobył dla nas wiele tytułów, bo kto z nas nie dmuchał w telewizor? Krzysztof Hołowczyc - ikona polskiej motoryzacji, Sonik-właściciel kilku firm, człowiek, który przyciągnął do Krakowa McDonalda, śp. Michał Hernik- właściciel FarmaProm. Można by wymieniać wiele wiele innych o wysokim statusie mogących żyć sielskim, spokojnym życiem. Wybierają oni jednak inny styl życia, który nie jednego przyprawiłby o, co najmniej, gęsią skórkę.

Ryzykują swoje życie na pustynnych trasach, których trudność ciężko opisać. Dochodzi do tego temperatura sięgająca czasami 50 stopni Celsjusza, no minimum 40. A oni zakładają kewlary, siadają do swoich „zabawek” bądź „na zabawki”, jak w przypadku motocyklistów oraz quadowców, i jadą. Tylko oni (w przypadku kierowców towarzyszy im pilot), maszyna i pustynia. Raz na kilkaset kilometrów pomiar, na którym się „zameldują” i dalej jazda. Jeśli się coś stanie, muszą liczyć tylko na siebie. Przypadek śp. Michała Hernika pokazuje, że nie czekają tam na Ciebie za każdym krzaczkiem czy wydmą służby medyczne. I znowu, po co oni to robią? Przecież wiedzą, na co się piszą.

Oczywiście jest masa niebezpiecznych sportów, zgoda! Nie wiem, wymienię Formułę 1, skoki narciarskie, żużel, narciarstwo alpejskie i wiele innych. Tylko, o ile mnie pamięć nie myli, a nie myli! To i na torach F1, czy skoczniach, stadionach służby zdrowia czekają w gotowości na każdym kroku! A w Dakarze? Przywołam tu po raz kolejny przykład śp. Michała Hernika, który zdążył ściągnąć tylko kask i położyć się 300 metrów od trasy i … odejść.

Nie chcę tutaj w żaden sposób atakować organizatorów rajdu, broń Cię Boże! Nie chcę też robić z zawodników jakiś cierpiętników, bo sami się na to decydują. Chcę tylko zwrócić uwagę na jedną rzecz.

Jak bardzo muszą oni być zakochani, zapatrzeni, owładnięci pasją! To budzi we mnie ogromny szacunek do nich! Oczywiście, wiele osób powie, że są idiotami, którzy ryzykują osierocenie rodziny itd. dla jakiejś głupiej jazdy na motocyklu czy autem po pustyni, no super!

Po co oni to robią?!

No właśnie, po to! Są owładnięci tym co robią. Mają swoją ogromną pasję, której są bezgranicznie oddani. I to jest piękne! Wśród zawodników krąży podobno takie powiedzenie, że kolejny Dakar zaczyna się następnego dnia po zakończeniu obecnego. Fantastyczna sprawa! Goście są nawiedzeni, przepełnieni swoją pasją! Pasją, która choć jest ciężka do zrozumienia na zdrowy rozum, jest ich mekką! Czymś na co czekają, czymś co daje im to, czego każdy oczekuje od pasji. Ahhh.. Każdemu z was życzę takiej pasji, która tak bardzo będzie w stanie was pochłonąć!

Piona!

Paweł.

foto: http://antyapps.pl/wp-content/uploads/2013/01/Dakar-2013-Zdj%C4%99cie-01.png

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz